Wojtek Pilichowski to niewątpliwie guru polskiego basu. Człowiek orkiestra, wieczny eksperymentator, edukator i osoba nie pozwalająca sobie na chwilę lenistwa. Nie dziwi więc fakt, że możemy już słuchać kolejnego albumu jego autorstwa. Electro Step reklamowany jest jako czternasty solowy album artysty, ale gdybyśmy próbowali stworzyć listę wszystkich płyt, na których słychać gitarę Wojtka to spokojnie doliczylibyśmy się kilkudziesięciu pozycji.
Najnowsze dzieło Pilichowskiego jest tak naprawdę pierwszym spotkaniem z projektem Pi Electro Step. Oczywiście w zeszłym roku mogliśmy posłuchać podobnych dźwięków na płycie Intro, ale tym razem nie jest to brzmienie studyjne. Całość została zarejestrowana na setkę, podczas sesji w studiu nagraniowym, ale … z obecnością publiczności. Widziałem Pi Electro Step na żywo i wydaje mi się, że był to doskonały ruch – udało się odtworzyć energię, która towarzyszy muzykom na scenie, wszystko jest zagrane na dużym luzie, co słychać przez ponad godzinę materiału. Wojtek powołał ten projekt, aby pokazać swoją fascynację nowoczesnymi brzmieniami. W efekcie możemy posłuchać muzyki, która solidnie miesza jazz, rock i elektronikę wypluwając nam prawdziwie energetyczną bombę.
Electro Step ma tak naprawdę trójkę głównych bohaterów. Po pierwsze, soczyste, mięsiste solówki Wojtka, które co chwilę atakują nas z głośników i wbijają w ziemię. Po drugie niepokojący wokal Kasi Stanek, która śpiewając nieco niedbale, agresywniej dodaje muzyce odpowiedniej zadziorności. Aż w końcu doskonałe aranże, za które w dużej mierze odpowiada również Tomasz Świerk – gdy trzeba to pozostają poszczególne instrumenty, a czasami muzycy budują naprawdę porywającą falę dźwięków (weźmy chociażby medley Bass Dance / Let’s Go / Meat Ball). Całość została także doskonale wyprodukowana – z nagrania „na żywo” udało się stworzyć materiał jakości studyjnej, pełen smaczków, ozdobników. Nic nie zginęło, każdy dźwięk słychać bardzo dobrze.
Na płytę trafiło kilka coverów, z których szczególnie interesujące są dwa. „Running Up The Hill” to popisowy numer Kate Bush, którą dzielnie zastępuje tutaj Kasia Stanek, zespół trzyma tempo i klimat oryginału, ale od samego początku w tle pobrzmiewa perkusja wygrywająca rytm drum’n’bassowy (!) przechodząca później w wyraźniejszy, elektroniczny beat. Podobać się może też zamykająca całość, minimalistyczna wersja „Enjoy The Silence”.
Electro Step to album naprawdę dobry, pokazujący moje ulubione brzmienie Wojtka. Ci, którzy byli na koncertach Pi Electro Step wiedzą, o czym piszę, a ci, którzy nie mieli tej możliwości niech zaopatrzą się w płytę i przy najbliższej okazji udadzą się na koncert zespołu.