Norweski wokalista Jorn Lande nie zwalnia tempa w nagrywaniu kolejnych albumów. Ten rok muzyk zainaugurował wydanym 23 stycznia przez włoską wytwórnię Frontiers Records albumem Dracula: Swing of Death. I choć jego wydawnicza aktywność ostatnio nie zawsze idzie w parze z jakością (patrz solidne, ale przewidywalne do bólu albumy solowe), tutaj wokalista naprawdę potrafi zaskoczyć.
Tym razem Lande kolaboruje z Trondem Holterem, norweskim gitarzystą, znanym choćby z glam-rockowej formacji Wig Wam, grupy Dream Police, czy wreszcie zespołu… Jorna, z którym był w naszym kraju w 2012 roku. Zresztą projekt pod nazwą Swing Of Death został zapoczątkowany właśnie przez Tronda jeszcze w 2009 roku, zaś Lande dołączył do pomysłu dopiero dwa lata później. Panowie wspólnie podpisali muzykę i teksty, sam Holter odpowiedzialny jest jeszcze za gitary, pianino, produkcję, mastering i miks.
Efektem współpracy jest ten oto koncept album stworzony na podstawie znanej dziewiętnastowiecznej powieści Brama Stokera, Dracula. W tytułowej roli występuje oczywiście Jorn Lande, któremu towarzyszy norweska wokalistka Lena Fløitmoen Børresen wcielająca się wokalnie w postaci Miny i Lucy. I to właśnie wokalne duety Jorna i Leny są pierwszą atrakcją, siłą i na swój sposób zaskoczeniem (wszak przyzwyczailiśmy się już do jego męskiego wokalnego duetu z Russellem Allenem) tego krążka. Śpiew Børresen w Under the Gun, Into the Dark, Save Me i River of Tears wprowadza naprawdę mnóstwo ciekawego kontrastu wobec charakterystycznego hardrockowego wokalu Jorna (inną sprawą jest, że na tle głosu Jorna wypada raczej skromniutko). Ten ostatni jest tu naturalnie w wybornej formie i wszyscy miłośnicy jego talentu nie powinni być pod tym względem rozczarowani.
Zresztą muzycznie też jest w klimatach, które Jorn kocha od lat. Bo poruszamy się głównie w rewirach melodyjnego metalu, hard rocka i solidnego hard’n’heavy opartego na dobrych, celnych riffach i nośnej melodyce. Jest zatem rozpoczynający całość masywny, mroczny i ciężki Hands of Your God, promujący album Walking on Water z udanym refrenem, klasycznie hard rockowy River of Tears, utrzymany w stylistyce melodyjnego metalu Into the Dark, czy rozpędzony w stylu tradycyjnego hard’n’heavy True Love Through Blood. Są też jednak i muzyczne zaskoczenia. Bo tytułowy Swing Of Death faktycznie… swinguje, a zaraz w następnym Masquerade Ball dostajemy gitarowe flamenco. Z kolei Save Me przynosi wodewilowy klimat i harmoniczny refren jakby żywcem wyciągnięty z przebojów… Abby! A jest jeszcze Queen of the Dead z wtrętem na modłę muzyki dawnej i kończący całość, bardzo przebojowy Under the Gun, zwieńczony dźwiękami pozytywki. Bardzo dobry, różnorodny i zrobiony z rozmachem album. Jeden z najlepszych w ostatnich latach „Boskiego Jorna”. Polecam!