Trochę egzotyki, bo formacja Aisles pochodzi z chilijskiego Santiago. Zresztą, czy to taka egzotyka? Prawdziwym fanom neo-proga grupa nie jest anonimowa, bo powstała już na początku XXI wieku a swój pierwszy album – bardzo dobry The Yearning – ukazał się w 2005 roku. Potem jeszcze artyści wydali trzy pełnowymiarowe krążki - In Sudden Walks (2009), 4:45am (2013) i dwupłytowy Hawaii (2016) - na żadnym z nich nie schodząc z wypracowanego, wysokiego poziomu.
Co grają panowie z grupy utworzonej przez trzech braci Vergara (do dziś pozostali w niej już tylko Sebastian i German, opuścił zaś zespół Luis)? Praktycznie klasycznego neoprogresywnego rocka, czasami z elementami fusion. Słychać tu mnóstwo inspiracji, od Genesis i Marillion po… Pata Matheney, czy Mahavishnu Orchestra. Wszystkie partie instrumentalne są zagrane z dużą klasą i czuciem, no i jest w nich sporo atrakcyjnej melodyki. Panowie fajnie operują nastrojem, potrafią szarpnąć mocniejszym riffem, choć to głównie muzyka bardzo wysmakowana i raczej subtelna w swoim wyrazie.
Live From Estudio del Sur nie przynosi nowych dźwięków formacji. To w zasadzie 4-utworowa EP-ka trwająca niespełna 25 minut, nagrana w stylu „na żywo, ale w studio”. Te cztery wybrane utwory dobrze obrazują kapelę, bo to jedne z ich najlepszych kompozycji. Mamy zatem Clouds Motion z debiutanckiego The Yearning, Shallow and Daft z 4:45am oraz Still Alive i Club Hawaii z Hawaii. Utwory trzymają się raczej oryginalnych wersji, choć ich brzmienie jest chyba bardziej naturalne, organiczne, nieco cięższe i żywsze. Słychać to szczególnie w najmocniej zmodyfikowanym Shallow and Daft, który ma większy feeling, do tego pojawia się w nim gościnnie wokalistka Catalina Blanco z zespołu Téfiret.
Drobna, ale ładnie wydana i do tego bardzo reprezentatywna dla nich kompilacja „na żywo”. W sam raz na początek przygody z ich muzyką. Polecam.