Wydali ledwie jedną płytę a już dorobili się koncertu na DVD. No tak, ale jak ma się w składzie takie tuzy rocka jak Steve Morse, Neal Morse, Mike Portnoy, czy Dave LaRue można sobie na to pozwolić. Przypomnę, że ta swoista supergrupa, której skład uzupełnia jeszcze wokalista i gitarzysta Casey McPherson, zadebiutowała w ubiegłym roku albumem zatytułowanym Flying Colors. Bardzo udanym dodajmy. Z kawałem fajnego i melodyjnego rocka z całkiem przebojowym wykopem.
I na tym DVD, którego głównym daniem jest koncert zarejestrowany 20 września 2012 roku w holenderskim Tilburgu, usłyszymy ten krążek w całości. Jest zatem między innymi rozpoczynający wspomniany album i tu także odpalony na sam początek Blue Ocean z nośnym refrenem, Shoulda Coulda Woulda z popisem Portnoya na perkusji na samiuteńki koniec, Beatlesowskie w swoim charakterze Love Is What I'm Waiting For, Forever In A Daze z klangowaniem LaRue, stadionowo - Muse’owy All Falls Down, śpiewana przez byłego perkusistę Dream Theater balladka Fool In My Heart, czy wreszcie przebojowa Kayla, tu jednak jakby mniej energetyczna, być może przez nieco schowane w refrenie harmonie wokalne.
A to oczywiście nie wszystkie atrakcje zapisanego koncertu, bowiem każdy z artystów tworzących Flying Colors ma tak bogaty dorobek muzyczny, że dziwnym byłoby, gdyby go nie zaprezentował. I tak też muzycy robią. Zaczyna najmniej z nich znany Casey McPherson śpiewając przepiękną (!!) balladę Cant Find A Way, która znalazła się w 2004 roku na albumie Day Two jego pierwszej formacji Endochine. Naprawdę śliczna i uroczo wykonana piosenka. Steve’a Morse’a reprezentuje kawałek Odyssey, który jeszcze w latach siedemdziesiątych pojawił się na krążku Dixie Dregs, What If, zaś Neala Morse’a numer June z płyty The Kindness Of Strangers Spock’s Beard. Portnoy chwali się, pochodzącym z albumu Systematic Chaos Dream Theater, utworem Repentance, w którym zresztą nie tylko gra na perkusji, ale i śpiewa, a Dave LaRue solem na basie w Spur Of The Moment, będącym wstępem do wspomnianej kompozycji Teatru Marzeń. I to jeszcze nie wszystkie niespodzianki Live In Europe. Możemy bowiem wysłuchać Cohenowskiego Hallelujah wykonanego tylko przez McPhersona (przez cały koncert ubranego w czapkę konfederatkę) akompaniującego sobie na akustycznej gitarze.
Największe zaskoczenie czeka jednak na sam koniec. To pewna nagroda dla tych najbardziej wytrwałych i cierpliwych, którzy nie lubią wychodzić z kina w trakcie wyświetlania końcowych napisów. Bowiem już po końcowym bisie i długo wyświetlanych creditsach… artyści wychodzą na scenę raz jeszcze i odgrywają Purplowe Space Truckin', którego próżno szukać w setliście płyty. Z dużym luzem i wspomagającym Portnoya Nealem Morsem na perkusji.
Prawie dwugodzinny koncert uzupełnia 48 – minutowy dokument będący wspomnieniem z trasy promującej debiutancki krążek. Znajdziemy na nim rozmowy z muzykami, fragmenty występów, czy przedkoncertowych spotkań z fanami. Fajne DVD, które warto zauważyć w płytowych podsumowaniach w tejże kategorii.