ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Pain Of Salvation ─ 12:5 w serwisie ArtRock.pl

Pain Of Salvation — 12:5

 
wydawnictwo: InsideOut Music 2004
dystrybucja: Mystic
 
1.Brickwork, part 1.I (5:44)
2.Brickwork,part 1.II (2:36)
3.Brickwork,part 1.III (1:24)
4.Brickwork,part 1.IV (0:38)
5.Brickwork,part 1.V (0:48)
6.Winning a War (7:52)
7.Reconciliation (4:22)
8.Dryad of the Woods (5:38)
9.Oblivion Ocean (5:19)
10.Undertow (5:47)
11.Chainsling (4:25)
12.Brickwork, part 2 (1:39)
13.Brickwork,part 2 VII (1:20)
14.Brickwork,part 2.VIII (4:12)
15.Brickwork, part 2.IV (5:12)
16.Brickwork,part 2.X (3:51)
 
Całkowity czas: 60:47
skład:
Daniel Gildenlöw - git,voc / Johan Hallgren - git / Kristoffer Gildenlöw - bas / Fredrik Hermansson - key/ Johan Langell - dr
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,5
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,4
Album słaby, nie broni się jako całość.
,3
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,2
Album jakich wiele, poprawny.
,1
Dobra, godna uwagi produkcja.
,2
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,3
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,9
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,6
Arcydzieło.
,24

Łącznie 59, ocena: Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
 
 
Brak oceny
Ocena: * Bez oceny
27.03.2004
(Recenzent)

Pain Of Salvation — 12:5

Dlaczego nie. Zacznę od rzeczy, które najbardziej mnie nurtują i każą patrzeć na tę płytę w inny sposób jak to pewnie większość czyni. Daruję sobie w tym momencie wstępy, opisy zespołu i takie tam. Przecież wszyscy znają Pain Of Salvation, który uznawany jest obok Dream Theater za filar progresywnego metalu. Zapewne dlatego, iż PoS pojawili się na muzycznym horyzoncie w chwili, w której wydawało się , iż w tym tak popularnym/ niepopularnym gatunku zostało już wszystko powiedziane.....

Co mnie boli? Z pewnością lwia część fanów uważa The Perfect Element part 1 (2000) za najlepszą płytę uzdolnionych Szwedów. Część druga tego genialnego dzieła miała nastąpić niebawem. Fani czekali. Ku zaskoczeniu wszystkich w roku 2002 ukazała się w sumie niezła Remady Lane. Pełni wyrozumiałości fani z punktu wytłumaczyli sobie, że ta płyta musiała się ukazać ze względu na prywatne, przykre doświadczenia Daniela Gildelow. OK. Poczeka się na The Perfect Element part 2....Nadszedł moment kiedy wyrozumiałość słuchaczy została wystawiona na kolejną próbę. InsideOut z hukiem zapowiedziała kolejne wydawnictwo PoS’ów. Kłopotliwym zaskoczeniem był fakt, że chodziło nie o nowy materiał tylko o koncert......na dobitkę unplagged. Nie ma sprawy. Wierny fan wyskubie z kieszeni parę „moniaków” i zabuli za płytę swoich idoli. Żeby było jeszcze śmieszniej mgliście zapowiadana nowa płyta studyjna BE ma być kolejnym eksperymentem. Tym razem z udziałem orkiestry symfonicznej. Czy przypadkiem nie jest tak, że moment, w którym zespoły serwują taką chronologię wydawniczą jest już schyłkowym? Nie chcę w tym momencie wyjść na malkontenta, który postawił na Pain Of Salvation krzyżyk. Należę do grona tych wymienianych wcześniej CIERPLIWYCH I WYROZUMIAŁYCH fanów. Coś jednak w głębi mego ducha się buntuje........no ale basta.

Czas napisać coś o 12:5. Jest to zapis koncertu, który odbył się wiosną 2003 roku w Eskilstuna, malowniczym mieście w środkowej Szwecji, usytuowanym między jeziorami Melar i Hjälmar. Pod zagadkowymi tytułami umieszczono szereg utworów z całej kariery PoS’ow z naciskiem na Remedy Lane. Jak wspomniałem wcześniej są to utwory akustyczne, w których nierzadko pojawia się i klawesyn. Akustycznie nie znaczy nie dynamiczne. Tam gdzie trzeba pojawiają się mocne akcenty. Oczywiście Daniel Gildenlow razem z kolegami czarują perfekcją wokalno-instrumentalną. Utwory takie jak Oblivion Ocean czy Undertow wydają się być wręcz napisane do wersji akustycznych. Dramaturgia koncertu również jest dostateczna...do czasu. Płytę zamyka utwór, który niektórzy stawiają na samym topie progmetalowych kawałków wszechczasów – Ashes. Słuchacza czeka niemałe zaskoczenie. Zamiast podniosłego utworu pełnego patosu otrzymujemy satyryczny „ludystyczno-ROTFLowy” kawałek burzący nastrój misternie składany od początku albumu. I tu następuje konsternacja. Czy jest to zamierzona autoironia? Poważny eksperyment? A może najzwyklejsze w świecie „jaja”. Nooo nie wiem. Ja jestem zdegustowany i doprawdy starałem się jak mogłem aby sobie wytłumaczyć obecność takiej a nie innej wersji Ashes...bez skutku. Ostatecznie słucham 12:5 bez tego kłopotliwego numeru. Udaję, że go nie ma.

Ktoś się zapyta „czego chcesz od tej płyty, przecież to fajny akustyk”. Ok. Fajny, tylko byłoby dużo lepiej gdyby został on wydany „przy okazji” jako bootleg lub bonus disc, a nie szumnie zapowiadany kolejny pełnoprawny album Pain Of Salvation. Byłbym doprawdy w siódmym niebie gdyby 12:5 było wydawnictwem DVD. Tak dużego label’u jakim jest InsideOut nie stać na to????? Wątpię skoro całkiem niedawno wydali całkiem udany koncert Threshold. Cóż, nie ma co gdybać.......należy przyjąć do wiadomości 12:5 i żyć nadzieją na przyszły dobry album Pain Of Salvation. Oby nie okazało się prawdą stare przysłowie, iż nadzieja jest matką........

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.