Fani celtyckiego folk-punku mają odwieczny problem: Dropkick Murphy's, czy Flogging Molly? Dylematy takie są niebezpieczne co pokazał zeszłoroczny festiwal Rock For People, gdzie grali Ci drudzy, ale w gazetce festiwalowej pojawiło się zdjęcie tych pierwszych. Obydwie grupy decyzji podjąć nie pomagają, ponieważ obie wydały płyty w 2011 i obydwie te płyty okazały się wydawnictwami niezłymi, ale niczym się nie wyróżniającymi. Grupa z Bostonu przygotowała płytę "Going Out In Style"
Poprzednia płyta została wydana w 2007, więc fani dość długo musieli czekać na premierowy materiał od zespołu, który stał się znany dla szerszej liczby osób po wykorzystaniu piosenki "I'm Shipping Up To Boston" w oscarowym filmie "Infiltracja". Płyta "The Meanest Of Times" zostałą bardzo dobrze przyjęta przez krytyków i zawierała sporą liczbę hitów: "The State of Massachusetts", "Famous For Nothing", czy chociażby świetnie zaaranżowany utwór tradycyjny "Flannigan's Ball".
"Going Out In Style" można na pewno określić jako "płyta, która spodoba się fanom Dropkick Murphy's". Co więcej, jest to concept-album, który opowiada historię fikcyjnej postaci - Corneliusa Larkina. Jego losy są opisem historii zespołu i irlandzkich historii folklorystycznych. Zespół zapowiedział, że planuje kontynuować sagę, która być może zakończy się wydaniem książki. Wróćmy jednak do muzyki.
Album rozpoczyna się bardzo dobrze. Pierwszy utwór, "Hang 'Em High", rozpoczynający się od perkusyjnego intro szybko przeradza się w to, za co fani cenią sobie Dropkick Murphy's - punk rockowa energia z licznymi folklorystycznymi ozdobnikami. Potężny muzyczny hymn. Drugi, tytułowy utwór, skupia się na warstwie lirycznej opowiadając historię głównego bohatera płyty, a muzycznie utrzymany jest także w dobrze znanym klimacie. Przy trzecim utworze pojawiają się pierwsze objawy znużenia, ale na szczęście pojawia się "Cruel" - lżejsza ballada, oraz jeden z dwóch najlepszych utworów na płycie - "Memorial Day", który ma bardzo dobrą ścieżkę melodyczną i spokojnie może zostać kolejnym hitem Dropkicków. "Broken Hymns" to kolejna folkowa ballada, nad którą warto się pochylić - dużo celtyckiego klimatu i bardziej wyraziste brzmienie instrumentów pozwala na chwile znaleźć się w barze z kuflem w ręku. Po kolejnym bezbarwnym utworze docieramy do "Take 'Em Down"- kolejnej celtyckiej przyśpiewki, ale tym razem już nie siedzimy z kuflem w ręku, ale podskakujemy na drewnianym parkiecie wyśpiewując refren z wokalistą. Piosenka z charakterem i dobrym tekstem ("We're gonna take all bastards down").
Brnąc przez płytę dalej docieramy do utworu, który na początku nie robi wielkiego wrażenia - "Peg O'my Heart", ale już podczas drugiej zwrotki słychać jeden z najbardziej charakterystycznych głosów na świecie. Gościnnie na płycie występuje w tym jednym utworze Bruce Springsteen. Jak to w przypadku takich zaskakujących gości oczekiwałoby się czegoś więcej - możliwości Bossa nie zostały wykorzystane, a szkoda, bo piosenka pokazuje, że takie połączenie muzyczne jest bardzo ciekawe. Na zakończenie płyty otrzymujemy punkową wersję irlandzkiego klasyku " The Irish Rover". Mocna, żartobliwa interpretacja.
W podsumowaniu warto wrócić do ogólnego spojrzenia na całą płytę. Na pewno jest to album, który zadowoli fanów tego typu muzyki. Miłym zaskoczeniem może być szersze oparcie się na tradycji folkowej przez co płyta zyskuje dodatkowy "celtycki klimat". Cześć utworów jest jednak niedopracowana i monotonna co przy niezbyt długiej płycie (około 45 minut) jest dość dużym zarzutem.
Niecały rok temu Dropkick Murphy's zagrali koncert w warszawskiej Stodole, na którym można było usłyszeć sporą część płyty "Going Out In Style". Materiał ten, jak i cała twórczość zespołu wypada dużo lepiej na żywo niż w formie albumu studyjnego. Energia oraz muzyczna zabawa, która bije ze sceny podczas koncertów bostończyków jest tak wyrazista, że można im wybaczyć wiele muzycznych niedociągnięć. Niedługo sięgniemy po nowe wydawnictwo Dropkick Murphys: "Signed and Sealed in Blood"