Luxtorpeda ma za sobą dwa lata działalności. 9 maja 2011 roku na rynku pojawiła się pierwsza płyta grupy, a dokładnie po roku – drugi i jak na razie ostatni studyjny krążek Luxów, Robaki. Do końca 2012 roku zespół zagrał grubo ponad sto koncertów, a w listopadzie w poznańskiej Arenie zorganizował fantastyczny, rodzinny festiwal, ochrzczony po prostu LuxFestem. Żeby tego było mało, od czerwca bieżącego roku na rynku pojawiły się aż trzy kocertowe wydawnictwa (wszystkie w zestawie CD i DVD) sygnowane przez Luxtorpedę, co jest absolutnym ewenementem. I tak pod koniec czerwca ukazała się rejestracja koncertu z Przystanku Woodstock z 2011 roku, 10 grudnia rzeczony album Koncert w Stodole, a dwa dni po nim koncertówka Przystanek Woodstock 2012. Luxy naprawdę nie próżnują i idą do przodu jak burza. W nadchodzącym roku pewnie „zaskoczą” nas trzecim studyjnym krążkiem. I dobrze, bo czekam na niego niecierpliwie. Zresztą „Litzowe granie” bardzo lubię i co więcej cenię pod każdą postacią. Powiedzmy szczerze, że muzyka Luxtorpedy nie jest kamieniem milowym, chłopaki nie odkrywają tzw. „Ameryki” i chyba nie o to chodzi. Po prostu słucha się ich znakomicie i chce się chodzić na koncerty (sam w bieżącym roku widziałem ich na żywo trzy razy). Albumy studyjne – Luxtorpeda i Robaki, mają piękne brzmienie i bardzo dobrze dopracowaną, wypieszczoną produkcję. W przypadku tej grupy na równi z warstwą muzyczną stoi przekaz słowny. Zawsze podziwiałem „Litzę” za mądrość, jaką niesie w tekstach. A te dla formacji pisze również „Hans” (znany m.in. z odmiennego stylistycznie 52 Dębiec). Choć pod względem wieku obu dżentelmenów dzieli jakieś 13 lat, moim zdaniem znakomicie się uzupełniają, tak jako piszący teksty, jak również jako wokaliści. Dla czystej formalności i być może dla osób specjalnie niewtajemniczonych nadmienię jeszcze, iż resztę grupy stanowi część Tymoteusza: „Drężmak” (gitara), „Kmieta” (gitara basowa) oraz „Krzyżyk”, czyli Tomek Krzyżaniak (Turbo, Wojciech Hoffmann, Armia). Tak, można powiedzieć, że poza świetnymi gitarzystami Luxtorpeda posiada obecnie najlepszą, a przynajmniej jedną z najlepszych sekcji rytmicznych w tym kraju.
A teraz przejdźmy do części, która z pewnością zainteresuje miłośników tej kapeli, bo „starzy” i zorientowani fani powyższy wstęp z powodzeniem mogą sobie podarować. Koncert w Stodole został zarejestrowany 9 marca 2012. Ponieważ Metal Mind od pewnego czasu (ze względu na koszty) urządza koncerty w systemie – jeden wieczór, trzy zespoły, trzy wydawnictwa*, tak też było i tym razem, zmieniło się tylko miejsce. Zamiast Domu Muzyki i Tańca w Zabrzu mamy warszawską Stodołę. Stodoła to nie jest dobry klub pod względem nagłośnienia i atmosfery dla koncertów, kto był tam choć raz, ten z całą pewnością wie, co mam na myśli. No, ale dobrze, jako muzyczna miejscówka może być, pasuje do rockowego zespołu, aczkolwiek pomysł nagrywania tam koncertu wydał mi się delikatnie mówiąc... kuriozalny. Ponieważ wydawnictwo zostało zarejestrowane dokładnie dwa miesiące przed premierą Robaków, toteż usłyszymy na nim prawie cały materiał z debiutu, brakuje tylko utworu dedykowanego powstańcom wielkopolskim – „Za wolność” oraz „Intra”. Zapowiedź Robaków jest dość skromna, bo mamy tylko ich niewielką reprezentację w postaci „Mowy trawy” i szkicu „Tajnych znaków”. Miłym akcentem jest kilkuminutowe wprowadzenie z koncertowym „rozgrzewaczem” w postaci „Can't Help Falling In Love With You” Elivisa Presleya, grane przed każdym występem.
Od strony muzycznej nie można niczego zarzucić temu zespołowi. Luxowa piątka to perfekcjoniści, a klimat towarzyszący ich koncertom jest bezcenny. Niestety na Koncercie w Stodole otrzymujemy tego tylko małą namiastkę. Nie ich wina, że wydawca nie umie dobrze zrealizować koncertu. Zastanawiam się i nie mogę uwierzyć, jak z tak fantastycznego i czadowego koncertu można nakręcić tak słabe, właściwie marne DVD. Jak widać Metal Mind potrafi, tylko chyba nie jest to powód do dumy. Ale po kolei. Nie jest to pierwsza rejestracja koncertu, która wyszła spod ręki katowickiej wytwórni, jaką oglądam. Niestety zawsze od strony technicznej wychodzi to przeciętnie. Mam wrażenie, że nawet gdyby (odpukać) ktoś powierzył temu wydawcy rejestrację scenicznego performance Łąki Łan, ten by to, delikatnie ujmując, schrzanił. Oczywiście nie sama firma, bo ona tego nie filmuje, ale de facto ktoś, kogo ona wynajmuje i opłaca. Tak czy inaczej się pod tym podpisuje, a zatem w moim mniemaniu jest winna. Zastanawiam się, czy ludzie pracujący w tej wytwórni i ludzie pracujący dla niej (ci kręcący te wszystkie koncerty) po godzinach słuchają muzyki i oglądają jakieś inne koncerty. Śmiem twierdzić, że niekoniecznie. Nie przesadzając, widziałem w życiu kilkadziesiąt, a może i kilkaset najróżniejszych koncertów na VHS, DVD czy Blu-Ray, i mało które od strony formalnej zmęczył mnie tak, jak ten.
Oczywiście nie chodzi mi o to, aby Luxtorpeda wydawała film na miarę Inni Sigur Rós czy The Norwegian National Opera Ulvera, ale aby było to coś, co będzie naprawdę cieszyło fanów. Oczywiście cieszyło poza samym faktem posiadania albumu na półce. Tym razem to się nie udało. Mamy przypadkowe ruchy kamery, brak dynamizmu i jakość obrazu daleko odbiegającą od poprawnej. Na dodatek jedna z filmujących kamer ma brudny obiektyw. Widać to w prawym górnym rogu (plama wielkości muchy), szczególnie w ujęciach na wprost „Hansa”. Może to tylko i szczegół, lecz szczegół drażniący. Uważam też, że w dobie HD „upychanie” godzinnego koncertu plus około siedemdziesięciu minut materiału bonusowego na płytę jednowarstwową (DVD-5) jest pomysłem absurdalnym. Nie wiem, o ile droższe jest wytłoczenie płyty jednowarstwowej od dwuwarstwowej (DVD-9), ale nie sądzę, aby był to koszt większy niż złotówka na sztuce. Nie rozumiem także, dlaczego Koncert w Stodole jest, w zależności od sklepu, o około 15-20 złotych droższy (sic!) od tak samo wydanych a diametralnie lepiej zarejestrowanych koncertów Luxów z Przystanku w Kostrzynie. Jak widać Złoty Melon, wydawca tamtych koncertówek, potrafi, Metal Mind niestety nie i to jest dramat, bo traci na tym przede wszystkim zespół.
W kwestii dźwięku wcale nie jest lepiej. Jest płaski i równie ciekawy jak niemieckie autostrady. Poza ścieżką stereo (Dolby Digital) mamy skompresowany dźwięk dookolny 5.1, także – a jakże – w Dolby Digital. W przypadku filmów może nie jest to aż tak drażniące, ale jeśli słuchamy rockowego koncertu, jeśli słuchamy Luxtorpedy, to (do cholery!) AC3 brzmi po prostu jak dobra „empetrójka”, tyle że nie w dwóch, a sześciu kanałach. Zupełnie nie rozumiem braku wariantu DTS. Heloł, wydawco?! Mamy prawie 2013 rok, na świecie wydaje się koncerty na nośniku DVD na równi z Blu-Ray, a Ty serwujesz nam kiepskiej jakości DVD i każesz sobie za nie płacić „jak za zboże”. Metal Mind istnieje na rynku ćwierć wieku, koncerty wydaje – powiedzmy to szczerze – hurtowo, więc nie rozumiem dlaczego jeszcze nie dorobił się licencji na DTS (bo może w tym tkwi problem). Zdecydowanie lepiej i dynamiczniej brzmi wspomniany wariant 2.0. To samo mogę powiedzieć o płycie CD, której słucha się wcale nieźle, momentami nawet dobrze. Czuję, że „Litza” przez te ostatnie miesiące naprawdę nieźle musiał się namęczyć z miksowaniem tego materiału w studiu. Ale jak to powiadają, z pustego to i Salomon nie naleje.
Cieszyłem się na wieść o kolejnym wydawnictwie Luxtorpedy. Dobrej muzyki i pozytywnego przekazu nigdy za wiele. Luxtopreda to bez wątpienia jeden z najciekawszych polskich zespołów ostatnich lat. Ale teraz, po zapoznaniu się z Koncertem w Stodole, chyba wolałbym, aby... ten materiał nigdy nie wyszedł. I proszę, nie wińcie za to zespołu, bo on nie jest tu niczemu winny. Żeby tak do końca nie narzekać, to, moim zdaniem, recenzowany Koncert w Stodole warto kupić z kilku względów, poza oczywistą sympatią do zespołu. Pierwszym powodem jest z pewnością materiał dodatkowy na dysku wizualnym. Mamy dwa naprawdę przyzwoite wywiady, pierwszy z „Litzą”, drugi z „Hansem”. Natomiast dodatki w postaci czegoś, co nazywa się dumnie dyskografią, galerią zdjęć, tapetami na pulpit można wsadzić sobie... między bajki. Drugim i szczególnie godnym uwagi dodatkiem jest zamieszczenie wszystkich pięciu teledysków Luxtorpedy. Oczywiście za darmo i w lepszej jakości możemy obejrzeć je sobie na YouTube, ale tutaj mamy wszystko ładnie zebrane w jednym miejscu.
Mam tylko nadzieję, że na ów album nie natrafi ktoś, kto nigdy wcześniej nie zetknął się z Luxtorpedą. Mógłby się zrazić. Ocenę dla wydawcy wystawiam na 2, a dla zespołu na 8 gwiazdek, bo muzycznie i artystycznie był to świetny koncert i ci, którzy byli w marcu w Stodole osobiście, na żywo się o tym przekonali. Dla nich, jakby nie patrzeć, będzie to na pewno miła pamiątka. Reszcie zakup radziłbym z trzy, a nawet cztery razy przemyśleć, albo nabyć (jeśli jeszcze ktoś nie posiada) któreś z dwóch Luxtorpedowych wydawnictw koncertowych z Przystanku Woodstock. Mimo dwadzieścia razy większej widowni są dużo lepiej nagrane, posiadają lepszą jakość i dźwięk przestrzenny w systemie DTS**. I naprawdę chce się do nich wracać. A teraz idę posłuchać sobie „Robaczków”, jednej z najlepszych płyt właśnie się kończącego Roku Pańskiego 2012.
*– Tego samego wieczoru swoje DVD w Stodole rejestrował jeszcze Tank (dotychczas niewydane) i legendarny Mech (Mechmania, premiera 14 stycznia 2013).
** – System DTS oferuje lepszą jakość dźwięku w porównaniu z Dolby Digital dzięki wyższej prędkości przesyłu danych (maksymalnie 1,5 Mb/s, zaś Dolby Digital – 640 kb/s), a także z powodu mniejszego stopnia kompresji (4:1 w stosunku do ok. 11:1 dla Dolby Digital).