ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Can ─ Future Days w serwisie ArtRock.pl

Can — Future Days

 
wydawnictwo: Liberty Records 1973
 
1. Future Days (Czukay, Karoli, Liebezeit, Schmidt, Suzuki) [09:31]
2. Spray (Czukay, Karoli, Liebezeit, Schmidt, Suzuki) [08:29]
3. Moonshake (Czukay, Karoli, Liebezeit, Schmidt, Suzuki) [03:04]
4. Bel Air (Czukay, Karoli, Liebezeit, Schmidt, Suzuki) [19:53]
 
Całkowity czas: 40:59
skład:
Holger Czukay – Bass, Double Bass. Michael Karoli – Guitar, Violin. Irmin Schmidt – Keyboards, Synthesizers. Jaki Liebezeit – Drums, Percussion. Damo Suzuki – Vocals, Percussion.
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,1
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,0
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,3
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,6
Arcydzieło.
,3

Łącznie 13, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
11.08.2012
(Recenzent)

Can — Future Days

Ostatni album Can nagrany z Damo Suzukim (który ożenił się z Niemką, członkinią Świadków Jehowy, przyjął jej wyznanie i w roku 1974 porzucił karierę muzyczną) to znów płyta nietypowa. Tak jak „Ege Bamyasi” była niezwykle eklektyczna, tak „Future Days” jest pozycją bardzo spójną.

Do tej pory jednym z elementów najsilniej kojarzących się z Can był wyeksponowany hipnotyczny rytm. Często to właśnie bębny Liebezeita eksponowano w miksie, przesuwając resztę instrumentów nieco w tył. „Future Days” brzmi wyraźnie inaczej. Dominującym czynnikiem jest tworzony przez gitary, skrzypce i instrumenty klawiszowe nastrój. Ponoć album powstał pod wpływem krótkich zespołowych wakacji; ponoć to Karoli, zafascynowany szumem morza, poszukiwał jego muzycznego ekwiwalentu, a reszta zespołu podjęła jego poszukiwania. Tak czy inaczej – czynnikiem wyróżniającym tą płytę jest charakterystyczny, nieco ambientowy wręcz klimat.

Specyficzną, “płynącą”, jakby wakacyjną aurę ma już utwór tytułowy: rytm nie jest aż tak wyeksponowany jak wcześniej. Nieco bardziej transowy rytm pojawia się w „Spray”, ale nadal jest on wtopiony tło, nie narzuca się, nienachalnie napędza całość. Po bardziej rockowym, zwięzłym „Moonshake” mamy opus magnum tej płyty. Otwarty formalnie, wykrojony z większej całości „Bel Air” to właśnie efekt fascynacji Karoliego szumem morza. Zdecydowanie impresyjny, pełen klawiszowo-gitarowych plam, podkładów i solówek. Spokojnie, nieśpiesznie płynący sobie do przodu. Nawet gdy w drugiej połowie zespół wchodzi na nieco żywsze obroty – rytm nadal jest stonowany, schowany, nacisk położony jest na nastrój wytwarzany przez rozlane, swobodne płaszczyzny dźwiękowe.

Bardzo swobodna, luźna, lekka płyta Can, i zarazem chyba jedna z najbardziej eksperymentalnych. Jak najbardziej godna uwagi.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.