Wiosenne piątkowe wieczory z Kometami – odcinek IV.
Wydana w dwa lata po „Via Ardiente” „Akcja V-1” (w międzyczasie nastąpiła pewna korekta w składzie tria: zmienił się perkusista) to logiczna kontynuacja poprzedniej, świetnej płyty.
Nie brakuje tu znów punkowych momentów z masywnym brzmieniem gitary – „Nie ufaj nikomu” czy „Pozer”. Podobnie zaczyna się „Wreszcie w ciąży”, intrygująco spuentowane swingującą wstawką. „April Rain” i „El Ringo” to kontynuacja znanych ze składanki „2004-2006” eksperymentów z alternatywnym country, w tym pierwszym przypadku z lekko punkującą gitarą, w drugim z trąbką mariachi. A poza tym? Lesław zaprosił więcej niż poprzednio muzyków sesyjnych i miesza dalej: „Nikt nie kupuje twoich płyt” to minorowa ballada oparta na kontrabasowym „mięchu” i klarnecie, z hałaśliwą jazzującą wstawką. Podobnie wypada „Nobody To Love”, tyle że w tym przypadku melodię prowadzi wibrafon, w pewnym momencie na krótkie solo wskakuje gitara. W lekko flirtującym z brzmieniem tzw. nowej rockowej rewolucji „Po drugiej stronie” uważne ucho wychwyci delikatnie podbijający partię gitary syntezator. A pod koniec płyty znów powracają echa country (w „Spotkajmy się pod koniec sierpnia” ciekawie pożenione z elementami alternatywnego rocka lat 80., w „Zabierz mnie do domu – z rockowym graniem lat 70. i partią saksofonu), aż po cover klasyka gatunku – Johnny’ego Casha – na (tradycyjnie nie opisany na okładce) finał.
Jeśli zaś chodzi o stronę tekstową: nihil novi. Lesław po raz kolejny udowadnia, że jest niezwykle uważnym obserwatorem otaczającej go rzeczywistości: czy to współczesnego społeczeństwa („Wreszcie w ciąży”), czy otaczającej go, dalekiej od uproszczonego, plakatowego wizerunku, Warszawy („Wyglądasz źle”, „Po drugiej stronie”), czy wreszcie mechanizmów przemysłu muzycznego („Nikt nie kupuje twoich płyt”).
Lesław robi swoje. Wychodzi z prostej melodii, na ogół opartej na tradycji grania lat 50. – i idzie, gdzie tylko chce, bez jakichkolwiek ograniczeń. Jazz, alternatywny rock, punk, country, obok standardowych rockowych instrumentów – wibrafon, theremin, smyczki, klarnet, saksofon, trąbka, dobrze sobie radzi ze śpiewaniem tak po polsku, jak i po angielsku… I, cholera, wychodzi mu to niesamowicie: otrzymaliśmy kolejną bardzo równą jakościowo, eklektyczną i barwną płytę. „Via Ardiente” zapowiadało, a „Akcja V-1” potwierdza: mamy do czynienia ze zjawiskiem dużej klasy i najciekawszym zespołem, jaki na naszej rodzimej scenie muzycznej objawił się w minionej dekadzie. I właściwie całość materiału tworzy jeden człowiek. Cholera, jak On to robi?