Choć tytuł ostatniego albumu Raya Wilsona może sugerować coś innego, powinien on zadowolić i nasycić samego artrystę, jak i jego szerokie grono miłośników. Bo to jeden z jego najlepszych krążków w całkiem bogatej już dyskografii. Nieprzypadkowo piszę tylko o Wilsonie, choć firmuje on tę płytę wraz ze swoją grupą Stiltskin. To jednak właśnie on jest siłą sprawczą i motorem napędowym całego przedsięwzięcia i to przede wszystkim jego imię i nazwisko dominuje na okładce.
Zresztą, takie ujęcie tematu (Ray Wilson & Stiltskin) jest jak najbardziej adekwatne do muzycznej zawartości krążka. Dźwięki zapisane na Unfulfillment są idealnym połączeniem dotychczasowych solowych doświadczeń Wilsona - choćby tych bardziej nastrojowych z ostatniego albumu Propaganda Man - z nieco ostrzejszym obliczem Stiltskin (patrz album She).
Efekt tego może być tylko jeden. Po raz kolejny otrzymujemy kilkanaście świetnych i melodyjnych, niekiedy przejmujących numerów, zazwyczaj utrzymanych w niezbyt spiesznym tempie i okraszonych smykami oraz jedynym w swoim rodzaju, głębokim i lekko zachrypniętym, wokalem Wilsona. Przyznam, że umiejętność artysty do tworzenia treściwych, nienapompowanych pseudo – artrockową filozofią, najzwyczajniej pięknych piosenek, może imponować. A tych jest tu bez liku. Już otwierający całość Accidents Will Happen zainspirowany samochodowym wypadkiem zgrabnie łączy mroczność, podkreśloną cięższą gitarą, z nośnym refrenem. Jeszcze lepiej jednak, pod tym względem, robi się później. Lekko podamerykanizowany More Than Just A Memory, The 7th Day, wręcz popowo – przebojowy i bujający zarazem American Beauty, balladowy i przejmujący First Day Of Change, czy mój ukochany, nostalgiczny Tale From A Small Town, rozbrajają ujmującymi melodiami. A pozostałe rzeczy wiele im nie ustępują. Odstaje od całości Guns Of God – bardzo ciemny i ciężki, z Rammsteinowym wręcz riffem – odnoszący się w warstwie literackiej do palestyńsko – izraelskiego konfliktu. A skoro o tekstach mowa. Sporo tu bardzo osobistych słów. Pełen nadziei First Day Of Change dotykający „nowego początku” w życiu człowieka, czy 14th March 1962 będący utworem o rodzicach Raya, są na to dobrym przykładem. Bardzo piękna i szczera to płyta.
PS I jeszcze słówko o małym zgrzycie. Album Unfulfillment pojawił się na polskim rynku pod szyldem Ray Wilson - Genesis vs Stiltskin, dostępny w jednym opakowaniu wraz z recenzowanym na naszych łamach krążkiem Genesis Classic – Ray Wilson & Berlin Symphony Ensamble - Live In Poznań. Fakt, że w bardzo atrakcyjnej cenie, jak na cztery płyty w zestawie. Cóż jednak mogą dziś powiedzieć zagorzali fani artysty, którzy jeszcze w minione wakacje, podczas koncertów muzyka, nabyli - z wypiekami na twarzy - gorące jeszcze i pięknie się prezentujące samiuteńkie Live In Poznań za zdecydowanie mniej atrakcyjną cenę?