Gorączka Sobotniej Nocy – odcinek XIII.
„Main Course” skierował Bee Gees na nową ścieżkę muzyczną; „Saturday Night Fever” wyniosło zespół na szczyt. A pośrodku była jeszcze jedna płyta.
„Children Of The World” to logiczne rozwinięcie koncepcji z poprzedniej płyty. Skręt w stronę stylistyki disco jest tu jeszcze wyraźniejszy niż poprzednio, falset Barry’ego jeszcze bardziej wysuwa się na pierwszy plan w warstwie wokalnej, w warstwie brzmieniowej coraz większą rolę odgrywają syntezatory. Niektórzy nawet twierdzą, że to jeden z przełomowych albumów, jeśli chodzi o wykorzystanie możliwości elektronicznych pudełek.
Płyta przyniosła cztery niezwykle popularne kompozycje. Zdecydowanie taneczne, oparte na transowym, wszechobecnym rytmie „You Should Be Dancing” i wyraźnie ciekawsze, niosące przyjemny, funkujący groove „You Stepped Into My Life”. Do tego dwie typowe dla Bee Gees, nieco ckliwe ballady – „Love So Right” i „Love Me”.
Pozostałe kompozycje są dość zróżnicowane; wspólnym mianownikiem jest silnie zelektronizowana warstwa brzmieniowa. Oparte na dyskotekowym rytmie „Lovers” jest podszyte groteską: i w wykręconych na wszystkie strony partiach syntezatorów, i w parodystycznych recytacjach w tle. „Can’t Keep A Good Man Down” to już twarde disco, z wyeksponowanym, hałaśliwym rytmem; „Boogie Child” to z kolei electro-funk, z partiami dęciaków. W „Subway” dominuje soul. A w finałowym utworze tytułowym mamy istny przekładaniec stylów. Harmonie wokalne a cappella lub z minimalnym tłem muzycznym, funk, soul, do tego w samym środku ciepłe solo na syntezatorze Mooga… Aż nieco dziwnie wypada poprzedzająca ten utwór „The Way It Was” – dość tradycyjna, ciepła ballada…
Płyta udana, jak najbardziej do posłuchania – i do zabawy. Choćby do ciepłego przytulańca pod „Love Me”.
W piątek – odcinek XIV. Na szczęście – już piątek.