Sobota z SBB – odcinek XV.
„W filharmonii: akt 2” to, jak sam tytuł wskazuje, dalsza część koncertu z Bydgoszczy.
Na początek pierwsza strona płyty „Follow My Dream”. Niestety – nie jest to najlepsze wykonanie suity „Going Away”: nie brakuje tu fajnych pomysłów aranżacyjnych, ale niestety samo wykonanie pozostawia nieco do życzenia. Głównie – ponownie – z uwagi na partie bębnów. „Freedom With Us” wypada wręcz nieco schizofrenicznie: bardzo fajny, intrygujący, gitarowy początek ładnie wsparty klawiszami, a w końcówce… ładna gitara i nieznośnie hałasujący Muzykant. Podobnie całkiem efektownie urockowiony „3rd Reanimation” i „Going Away”.
„Finał” to najbardziej symfoniczny fragment całego przedsięwzięcia. Podniosłe dźwięki organów, kotły dzwony… Inna rzecz, że to utwór zdecydowanie dla zwolenników solowych nagrań Skrzeka, w klimacie wielominutowych klawiszowych odjazdów z niewielkimi dodatkami. No i trwa to całe 19 minut, nieco za długo… Potem jest całkiem fajnie wykonany „Singer Oh Singer”. I premiera: „Całkiem spokojne zmęczenie”! Tu w pierwotnej wersji, zamiast dynamicznej rockowej piosenki – ballada, zresztą zaczynająca się bardzo podobnie do „Singera”, z ładnymi partiami gitary Antymosa.
Nagrania dodatkowe to znów fragmenty występu w Sali Kongresowej w lutym 1999, w roli gościa - tym razem sam Tadeusz Nalepa. I od razu pojawia się pytanie: czy zamiast trzech płyt z Muzykantem w składzie nie dało się wydać jednej – dobrej, właśnie z Warszawy? Bo tu zespół wypada naprawdę przyzwoicie: czy to w „Toczy się koło historii”, czy w dynamicznym „Figo-Fago”. Taki koncert byłby bardzo miłą pamiątką po SBB w składzie z Mirosławem Muzykantem. A tak – zostały trzy płyty, z których żadna nie osiąga poziomu nawet płyty dobrej. Bo również „W filharmonii: akt II” jest w sumie przeciętną płytą koncertową SBB. Niestety.
Za tydzień: Sobota z SBB odcinek XVI: Good Bye! Czyli idziemy wreszcie po rozum do głowy i zmieniamy perkusistę.