Piątek z wielbłądem, czyli czterdzieści lat minęło.
Co prawda tym razem piątek wypadł w niedzielę, ale to z przyczyn technicznych, od autora niezależnych.
Już sam okładka sugeruje, co może znajdować na trzecim oficjalnym bootlegu z serii „Camel on The Road”, a rzut oka na track-listę tylko potwierdza te przypuszczenia. Nic dziwnego, „Nude” wtedy wyszło, więc trzeba promować nowe dzieło. Nagrań dokonano w Londynie, w Hammersmith Odeon 2 kwietnia 1981 roku dla potrzeb BBC, a wyemitowano je 2 maja tegoż roku. Z innych informacji statystycznych – była to ostatnia trasa Andy Warda w składzie Camel.
Koncert jak to koncert Camel – dobry. Jak na świeżo ogrywane numery z nowej płyty, utwory z „Nude” wypadły lepiej niż poprawnie, równie bogate brzmieniowo co na płycie studyjnej – ci dwaj klawiszowcy po coś jednak na scenie byli. Trochę żal, że nie jest to w całości (wypadło cztery utwory).
Poza muzyką z „Nude” w pierwszej części płyty mamy jeszcze „Never Let Go”, „Song Within A Song” i „Lunar Sea”. Znam lepsze wykonania tych piosenek, szczególnie z czasów Sinclaira i Collinsa, ale te są też całkiem przyjemne i na pewno nie obraziłbym się, gdybym kiedyś mógł posłuchać na przykład „Song Within A Song” na żywo, w wersji na podobnym poziomie.
Wydaje mi się, że jest to najsłabszy krążek z wielbłądem na znaku drogowym (za to technicznie najlepszy z nich). Muzycznie jednak mimo wszystko nie odbiega zbytnio od reszty, różnice wcale nie są duże, to też zacny koncert. Słucha się tych nagrań bardzo przyjemnie i za ogólne wrażenie artystyczne osiem gwiazdek jednak się należy.