Mastermind pogrywa sobie w Ameryce już od ładnych paru lat, i zdążył wydać cztery płyty. Zespół tworzą trzej muzycy: bracia Bill (gitara, bas) i Rich Berends (perkusja), oraz klawiszowiec Jens Johansson. Ja załapałem się dopiero na ich piąty album, wydany w Europie przez niemiecki Inside Out. I już początkowe minuty pierwszego utworu przekonały mnie co do słuszności tego zakupu. Osiem kompozycji wypełnionych jest intensywnym, gitarowym graniem z dużą ilością improwizacji. Większość utworów rozpoczyna się od wyraźnego tematu, podanego przez gitarę, który dalej jest w wielce interesujący przetwarzany i rozwijany. Dominują tu solowe, improwizujące partie gitarzysty i lidera zespołu, Billa Berendsa, dzięki którym muzyka zbliża się gatunkowo do jazz-rocka (zwanego w Stanach "fusion"). Mimo pozornie swobodnie rozwijających się melodii muzyka jest bardzo przemyślana i ma dużą dramaturgię. Na szczególne wyróżnienie zasługują spokojnie zaczynający się, a potem mrożący krew w żyłach Tokyo Rain, oparty na kapitalnym rytmicznie motywie Sudden Impulse, czy ostatni, 13-minutowy utwór When The Walls Fell. Ten ostatni, mając najwięcej czasu na "rozkręcenie się" i liczne zmiany melodii, jest po prostu znakomitym, bardzo wciągającym progresywnym dziełem. Ale właściwie całej płyty, świetnej melodycznie i dojrzałej, słucha się w dużym napięciu i z przyjemnością. Trochę zastrzeżeń można mieć do jakości nagrania - przydałoby się trochę więcej przestrzeni i efektów stereofonicznych. Ale że muzyka broni się znakomicie bez sztucznego "rasowania", płytę polecam każdemu zwolennikowi dynamicznego, błyskotliwego, progresywnego grania.