A więc jednak jest - album koncertowy Abraxas, zarejestrowany 29 stycznia na koncercie poświęconym pamięci Tomka Beksińskiego. Czego by nie mówić, to agencja promocyjna Kuźnia potrafi zadbać o edycję wydawanych płyt - In Memoriam wydany został jako digipak z przebogatą książeczką zawierającą m.in historię zespołu i mnóstwo archiwalnych zdjęć. Duży plus na początek - przejdźmy jednak do muzyki. Byłem na tym koncercie i miałem trochę obaw co do jakości tego krążka, gdyż zespół zanotował kilka wpadek technicznych. Na szczęście wyeliminowano je w prosty sposób - nie umieszczając nieudanych utworów na płycie (np. Excalibur). Krążek i tak ma 78 minut i jest czego słuchać. Obok nagrań znanych z płyt jest rarytas - najlepszy z utworów "starego" Abraxasu, który nie znalazł się na debiucie, a więc Tomasz Fray Torquemada. W trójkowym studiu wypadł on tak samo dramatycznie i poruszająco, jak przed laty, a został on przez Adama Łassę specjalnie dedykowany pamięci Tomka B. Wykonania pozostałych utworów również conajmniej zadowalają. Jest trochę ciekawostek - np. krótka improwizacja E'Lamachiwae, akustyczna wstawka z Baranka Genesis w środku Pokuszenia, oraz mały "odjazd" w trakcie Tarota. Takie "przymrużenie oka" na koniec było bardzo potrzebne. Mamy więc bez wątpienia dobrą płytę - ale jej ostateczny odbiór zawsze zależeć będzie od indywidualnej tolerancji na śpiew Adama Łassy. Nie można mu odmówić pasji, ale zdolności matka natura mu trochę poskąpiła. Na żywo Łassa czasami po prostu się męczy... Ja to znoszę coraz bardziej z przyzwyczajenia, wielu innych wokal ma prawo odrzucać. Ale tak już musi być, bo w końcu bo bez Adama nie ma Abraxasu.