Choć to dopiero czwarty studyjny album Sama Beama (jestem przekonany, że jeszcze wiele przed nami), słuchając nowej płyty czuje bijące z niej doświadczenie. Niezwykłe wyczucie utalentowanego kompozytora, zmysł wytrawnego akustyka i aranżera. Piosenki od czasu debiutu w 2002 roku, nabrały pozytywnego rozmachu i szerszego wyrazu, brzmieniowo jest zdecydowanie bardziej kolorowo i ciekawie. Autor wciąż dużo miejsca poświęca ukochanej gitarze akustycznej, ale słyszymy także urokliwe partie dęciaków np. w „Big Burned Hand” czy kompozycji zamykającej krążek. Stało się to pewnym standardem od czasów wydanej w 2005 roku EPki – In The Reins. Jak nigdy dotychczas do naszych uszu dociera także spora dawka elektroniki, w której począwszy od pierwszej kompozycji, skąpany jest cały Kiss Each Other Clean. Oczywiście stanowi to delikatne dopełnienie całości, choć dzięki subtelności wygenerowanych komputerowo ozdobników płyta smakuje jeszcze lepiej. Dowodem niech będą nieliczne elektroniczne przeszkadzajki w „Me And Lazarus”, które zgrabnie korespondują z partiami swingujących instrumentów dętych.
Sporo odmienności brzmieniowej nadaje także przewijająca się przez album gitara elektryczna. Słyszymy ją zarówno w wersji rytmicznego pulsu na „Monkeys Uptown” jak i w delikatnej i ciągnącej się kompozycji „Half Moon”. Mieszankę trafnie wybranych środków wyrazu dopełniają chórki, za które ponownie, tak jak i w przeszłości wydawniczej Iron & Wine odpowiada siostra artysty - Sarah Beam. Jej głos rozstawia wszystkie dźwięki na właściwych miejscach, niczym nuty na pięciolinii. Pozwala poczuć prawdziwą głębię tekstów Sama i zrozumieć, po prostu zrozumieć sens. Faworytem w tej dziedzinie jest siódma - najbardziej oszczędna (jedynie gitara + fortepian) kompozycja na płycie Kiss Each Other Clean.
W tekstach Sama dominuje „wspomnienie chwili”, odnosi on własne doświadczenia z przeszłości do przemyśleń egzystencjalnych. Porusza kilka istotnych tematów, krążących gdzieś wokół wspólnego mianownika – kryzysu wiary. Czy są to tylko jego obserwacje, czy jest to już jego udziałem? Tego nie wiem, ale użyte porównania dają do myślenia:
Saw a car crash in the country / Where the prayers run like weeds along the road
Saw a highway, saw an ocean / I saw widows in the temple to the Lord”
Niektóre z przytoczonych wspomnień kryją w sobie niemal namacalne piękno:
Halfway home in the hilltop trees / And all our footprints in the snow / And the evening glow leaving
Low night noise in the wintertime / I wake beside you on the floor / Counting your breathing
Niektóre zaś głębokie filozoficzne przesłanie:
I've become a glad man singing a song / About a lover rolled over, said you must be tired / And the truth coming towards the light / About a sad man knocking on a chapel door / And a burned out boat called "Tried by Fire" / And the mouth of the river is wide / Wide...
Analizowanie warstwy lirycznej tego albumu to prawdziwe wyzwanie I zajęcie na wiele, wiele dni. Przy każdym kolejnym odsłuchu odkrywamy nowe oblicze „czystych pocałunków”. Przyjaciel, któremu zaproponowałem ten album, a który nigdy wcześniej nie miał styczności z Iron & Wine, po zapoznaniu się z okładką stwierdził: „Pan Kleks w jeziorze” ;-) I faktycznie Sam Beam ma coś z Pana Kleksa, z tą różnicą, że zamiast mebli uzdrawia duszę...