Kilkukrotnie rozpoczynałem pisanie recenzji debiutanckiego albumu Fonetyki, rozważałem jak najlepiej oddać sens zawartych na krążku dźwięków i interpretacji muzycznych, a jednocześnie nie wejść w polemikę z tekstami, które choć piękne i przejmujące tym razem nie są przedmiotem oceny. Pierwsza styczność z projektem wywołała u mnie skrajne odczucia, z jednej strony uznanie dla autorów za wybór tak trudnej poezji i sam fakt, że pamięć o Rafale Wojaczku nie wygasła bezpowrotnie, z drugiej zaś pojawiła się obawa czy podołali mierząc się z taką liryką. Po pierwszym odsłuchu już wiedziałem, że takie myślenie wywiodłoby mnie na manowce, bo w żadnym razie nie chodzi tu o równanie się z pamięcią poety, a o oddanie mu swoistego hołdu, i przeniesienie tekstów w nowa oprawę.
Za muzykę odpowiedzialnych jest dwoje przyjaciół: Przemek Wałczuk (wokal/bas) oraz Daniel Zaklikowski (gitara/klawisze). Jak sami przyznają prace nad albumem trwały dość długo i toczyły się naturalnym torem bez zbędnych napięć, a sam pomysł sięgnięcia po poezję Wojaczka to naturalna długoletnia fascynacja Jego twórczością. W nielicznych wywiadach prasowych - Przemek zdradza także, że zwrot w stronę gotowych tekstów to wynik nienajlepszych w jego ocenie, dotychczasowych osiągnięć autorskich w poprzednich projektach, które współtworzył (Vernissage, Jeremi). W mojej ocenie stworzenie właściwej przestrzeni muzycznej dla tak kontrowersyjnej poezji, która dla samego autora znaczyła być może więcej niż całe jego życie, jest przedsięwzięciem niemniej wymagającym i obciążonym ryzykiem. Uzyskane efekty pełne są emocji bliskich postaci Wojaczka i to niewątpliwie największą zaletą tej płyty.
Po pierwsze brzmienie… Dzięki symbiozie syntezatorowych motywów i prostych, zabrudzonych brzmień gitary odniosłem wrażenie, że czas cofnął się o dobre dwadzieścia lat. Pomysł na zestawienie różnorodnych, często pulsujących i szybkich synth-rockowych pejzaży z wolniejszymi i przeciągniętymi riffami nadaje nostalgicznego klimatu, który nie usypia, a wręcz przeciwnie – pobudza czujność słuchacza. Mocniejsze i bardziej drapieżne momenty płyty, jak np. „Sól” - oddają siłą wyrazu poczucie zagrożenia i upadek tożsamości, które Wojaczek zawarł w tekście. Z kolei delikatniejsze kompozycje: „Czemu nie ma tancerki” czy „Rozstanie” to wyraz wrażliwej interpretacji wierszy, które łagodniejsze i pozbawione wulgaryzmów często umykają uwadze nastawionych na silne emocje czytelników spotykających się z dorobkiem poety. Właśnie „Rozstanie” pozostaje moim ulubionym utworem spośród bardziej sentymentalnej i subtelniejszej części albumu.
Po drugie wokal… Głos Przemka jest lekko znudzony, jednolity, skierowany na afirmację bólu i smutku obecnego w wierszach. Sennie snuje się i wznosi na granice przenikliwości trafnie oddając fascynacje Wojaczka kobiecą naturą i tajemnicą płci (”Krzyż”). Sądzę, że w bardzo świadomy i przemyślany sposób wokale zostały tak zaintonowane nie tylko, aby przelać na krążek emocje autora tekstów, ale także po to by w pełni móc skupić się na przekazie słownym – taki bowiem efekt uzyskano wystrzegając się zbędnych wokalnych ozdobników czy przerysowań. Przysłuchując się dwunastu przygotowanym na krążku kompozycjom, nasuwa się pytanie o klucz doboru wierszy. Czemu akurat takie? Sądzę, że zadecydował osobisty sentyment, a także chęć ukazania różnorodności tematów jakich poeta dotykał. Tego akurat odmówić nie można - Fonetyka dostarcza nam Wojaczka zadumanego i nieuchronnie zmierzającego ku beznadziei istnienia, absurdalnie szydzącego i podważającego powszechne wartości, ale także zbuntowanego autora odważnych erotyków.
Poza silnym ładunkiem emocjonalnym, o którym już wspominałem, ogromnym sukcesem Requiem dla Wojaczka, jest nowatorski jak na polskie warunki fonograficzne sposób połączenia trudnej poezji z ciekawą muzyką. Dźwięki są przystępne, lecz nie miałkie, melodie zapadające w pamięć, ale zarazem trudne w jednoznaczniej klasyfikacji. Brzmienie twórcze i wymykające się prostocie interpretacji. Podsumowując dodam jeszcze, że album Fonetyki popchnął mnie, aby zgłębić poezję Rafała Wojaczka jeszcze bardziej, co jest niepodważalną wartością tej płyty.