Dzisiejszą recenzję poświęcę dość wyjątkowej płycie. Świetnej pozycji, której macie szansę jeszcze nie znać, gdyż mowa o debiutanckim krążku „Aquarius”, młodego i wciąż niezbyt popularnego zespołu Haken. Grupa pochodzi z Londynu i została uformowana w 2007 roku. Stworzyli ją szkolni przyjaciele: Ross Jennings i Richard Henshall (ex To-Mera). Z czasem dołączyli do nich także basista Tom MacLean, gitarzysta Charles Griffiths (ex-Linear Sphere), keyboardzista Diego Tejeida oraz perkusista Raymond Hearne. Słuchając albumu, po jego stylistyce od razu można wyczuć, że zespół przejawia tendencje w kierunku metalu progresywnego z dużą ilością melodyjnych partii. Nie powinny zatem dziwić pojawiające się często na płycie fragmenty charakteryzujące się wybitną lekkością brzmienia. Elementy te usłyszeć można w każdej z siedmiu kompozycji. Nawet gdy zespół oferuje bardziej ekstremalne momenty, takie jak growl w utworze „Streams”, to nie zapomina o wspomnianych wyżej melodiach i progresywno - rockowym klimacie.
Płyta jest długa, trwa prawie 73 minuty. Mimo to, słucha się jej znakomicie i niemalże nie odczuwa upływu tego czasu. Stanowi czystą przyjemność dla ucha każdego prawdziwego fana progresywnego grania. Gdy dobiega końca można wręcz odczuć niedosyt, że to już ostatni utwór. Słuchanie „Aquariusa” było dla mnie samą radością!
Na krążek składa się siedem kompozycji, z których cztery trwają aż po 10 minut każda. Praktycznie wszystkie posiadają „epicki” charakter. Składają się na nie wspaniałe, rozbudowane partie gitarowe i klawiszowe. Rozpoczynający album „The Point Of No Return” rozwija się powoli, po to by zakończyć się treściwą dawką progresywnej zabawy dźwiękami. Z kolei już w drugim utworze „Streams” członkowie zespołu dają popis swoich umiejętności grania na wielu frontach, zarówno tych brzmieniowo ciężkich, jak i tych melodyjnych, kompozycyjnych. Wybitnie rewelacyjnie prezentuje się trzeci z kolei „Aquarium”. Piękne melodie, porywający refren, świetne gitarowe riffy i wręcz orkiestrowy finał. Potem następuje jeden z dwóch krótszych, bardziej lirycznych utworów, „Eternal Rain”. Jest on pełen zmian nastrojów i tempa. Cechują go połamane rytmy oraz porywające gitarowe i klawiszowe solówki. Kolejną, piątą już, kompozycją jest „Drowning In The Flood”. Już na wstępie prezentuje ona „wybuch” prawdziwego metalowego brzemienia, które mięknie przed końcem utworu, aby jeszcze w ostatnich sekundach zafundować słuchaczom ponowną dużą dawkę energii. Kolejny utwór to spokojne, nostalgiczne wytchnienie od wcześniejszego, mocno progresywnego grania. Jest kojąco, refleksyjnie i jak zawsze bardzo melodyjnie. Finałowa już, siedemnasto-minutowa kompozycja „Celestial Elixir” to majstersztyk. Prawdziwie epicka, pełna niespodzianek piosenka, ze świetnie budowanym nastrojem. Każda pojedyncza nuta tego utworu jest zupełnie urzekająca.
Nie można także nie wspomnieć o wokalu Rossa Jenningsa. Głęboki, poruszający głos. Jakby mimochodem, posługuje się całym wachlarzem środków wyrazu, nawet wspomnianym już wcześniej growlem. Jego moc dodaje ogromnej ekspresji każdemu z zawartych na płycie utworów. „Aquarius” to świetny album i mimo tego, iż reprezentuje on metal progresywny, płytę można bez strachu polecić także fanom innych, lżejszych gatunków. Ewidentnie wspaniały debiut, zapowiadający świetlaną przyszłość dla zespołu, który takim wydaniem zasłużył sobie na sukces.