Obecny stopień wiedzy medycznej na temat ludzkiego mózgu jest niewielki do tego stopnia, że wykryto tylko, do czego służy ok. 20% powierzchni tego kluczowego organu.
Od wielu lat naukowcy spekulują co kryje się w pozostałych 80%. Mistycy twierdzą że znajdują się tam siły psioniczne, które wykorzystane w odpowiedni sposób pozwolą nam zginać łyżeczki do herbaty, włączać telewizor na odległość, czytać w myślach kotów, czy doprowadzać dowolną kobietę do wielokrotnego orgazmu, bez jej dotknięcia. Ja nie do końca wierze w te fantazje, choć zdecydowanie wspaniale byłby móc posiadać taką z pozoru bezużyteczną władzę.
Wiem natomiast – w końcu doświadczyłem tego na własnej skórze – że mózg potrafi płatać różne dziwne figle pod wpływem specjalnie przygotowanych specyfików. Nie mam tu oczywiście na myśli narkotyków – a przynajmniej nie w tym przypadku...
Chodzi tu o coś silniejszego niż maryśka, hasz czy kwas, chodzi o coś co nadzoruje naszą głową nie pytając nas o zdanie i nie pozwalając nam na zbytnią kontrolę.
Gas a raczej Wolfgang Voigt to jeden z tych artystów, którzy swoimi odważnymi nagraniami zadzierają z odwiecznymi siłami natury. Potrafią oni wygenerować psycho-aktywne dźwięki, które zdają się oddziaływać na cały organizm słuchającego, wywołując niezbadane emocjonalne i fizjologiczne stany.
Podobnie jak szarlatani Richard D. James (aka Aphex Twin) na Selected Ambient Works II, Robert Fripp ze swoim frippetronics, Robert Rich na koncertach nocnych, Coil na Time Machines, czy Steven Wilson na Bass Communion, Niemiec Wolfgang Voigt – tworzy muzykę o ambientowym, plastycznym ale także i sennym charakterze.
Pop z 2000 roku to jak na razie ostatnia płyta Wolfganga pod pseudonimem Gas. Ostatnia i także nieco inna od pozostałych. Wszystkie poprzednie sygnowane tą nazwą, przeładowane były złowieszczymi, wręcz koszmarnymi dronami. Klimatem przypominały wiele nagrań Aphex Twina, Nurse With Wound’a, Vidna Obmany czy Lustmorda. Pop natomiast, na co może wskazywać tytuł, pełen jest o wiele jaśniejszej, wręcz optymistycznej muzyki.
Po pierwszym pobieżnym przesłuchaniu tegoż albumu, zapewne większość słuchaczy będzie w pewien sposób rozczarowana. Bardzo długie kompozycje, okazują się być tylko zapętlonym do nieskończoności, topiącym się w pogłosie jednym parosekundowym motywem. Z czasem jednak okazuje się, że właśnie na tym polega siła tych nagrań.
Wolfgang ciągłą repetycją tych organicznych, elektronicznych tapet, przenosi nasz mózg do zupełnie innego wymiaru w czasie i przestrzeni.
Zakrzywiać czas repetycją – to właściwie domena ambientu. Na płycie Pop dzieje się jednak coś jeszcze. Coś dzięki czemu właśnie zaliczyłem Gas’a do panteonu czarnoksiężników muzycznych.
Poszczególne utwory z Pop zdają się wylatywać z głośników niczym niewidzialny gaz i wypełniać pokój słuchacza. Gaz ten stopniowo wpływa przez uszy i dochodząc do mózgu stymuluje nasze uczucia, zdaje się dostosowywać nasz organizm do swojego charakteru i zmieniać tempo bicia serca. Czasem tylko sugestywnie – jak w utworze pierwszym, czy szóstym; czasem bardziej dosłownie, to jest równymi basowymi uderzeniami, jak w czwórce i siódemce.
Szumiące tekstury dźwięków posiadają melodie, które z powodzeniem opisują i wywołują w nas różne stany emocjonalne i uczucia. Muzyka ta zdaję się być niczym hipnoza – i tak utwór pierwszy i drugi, mogą być utożsamiane z ogólną radością ducha, udanym wypoczynkiem, miłymi wspomnieniami itd.. Utwór drugi i piąty, to z kolei nieco jesiennej zadumy, przyglądania się deszczowej pogodzie z cieplutkiego pokoiku na strychu czy rozmyślania o niebieskich migdałach.
Utwór czwarty – zdecydowanie najsilniejszy i najbardziej dosadny, powoduje w słuchaczu, podniecenie. To umuzycznienie radości, momentu zamiany niecierpliwości w euforie, to chęć życia, to miłość, to wszystko co na tym świecie najpiękniejsze!
Na koniec albumu Wolfgang znów wprowadza w nas stan podniecenia, tutaj jednak, uczucie to łączy się z pewnym delikatnym strachem, dreszczykiem niewiadomej. Coś jak pierwsza randka albo wyjazd za granice autostopem.
Pop to zatem płyta pełna, nie tyle sugestii emocji, co samych emocji w czystej formie. To jedna z niewielu płyt, tak ogromnie odległych schematom ludzkiej muzyki, ale jednocześnie tak bardzo człowieczych. Wasz mózg będzie ją uwielbiał!