ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Hackett, Steve ─ Out of the Tunnel’s Mouth w serwisie ArtRock.pl

Hackett, Steve — Out of the Tunnel’s Mouth

 
wydawnictwo: Wolfwork Records 2009
 
1. "Fire on the Moon" (Steve Hackett)
2. "Nomads" (Hackett/Jo Lehmann)
3. "Emerald and Ash" (Hackett/Roger King)
4. "Tubehead" (Hackett/King)
5. "Sleepers" (Hackett/King/Lehmann/Nick Clabburn)
6. "Ghost in the Glass" (Hackett/King)
7. "Still Waters" (Hackett/Lehmann)
8. "Last Train to Istanbul" (Hackett/King/Lehmann)
 
Całkowity czas: 42:45
skład:
Steve Hackett - guitars, acoustic guitars & vocals
Nick Beggs - bass & Chapman stick
Dick Driver - double bass
John Hackett - flute
Roger King - keyboards & programming
Lauren King - backing vocals
Ferenc Kovacs - violin
Amanda Lehmann - vocals
Jo Lehmann - backing vocals
Anthony Phillips - 12-string guitar
Chris Squire - bass
Christine Townsend - violin, viola
Rob Townsend - soprano saxophone
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,1
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,7
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,15
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,22
Arcydzieło.
,25

Łącznie 70, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Ocena: 8 Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
12.10.2010
(Recenzent)

Hackett, Steve — Out of the Tunnel’s Mouth

Steve znowu się bawi – muzyką i słuchaczem…


Nie pierwszy raz postanowiłem wstrzymać się przed pisaniem recenzji na szybko, chociaż tym razem sytuacja wyglądała trochę inaczej, bo na odwrót. Po pierwszym przesłuchaniu przyjąłem bardzo ciepło nowe dzieło Hacketta. Tylko tak się jakoś złożyło, że ten entuzjazm dość szybko wygasł. „No fajnie gra ten Steve, ale czy warto poświęcać mu więcej czasu?” Dlatego postanowiłem uważnie powtórzyć sobie jego dyskografię i skonfrontować, przeanalizować… Nie, to chyba złe słowa! Chciałem po prostu wyczuć gdzie ustawiłbym „Out of the Tunnel’s Mouth” w towarzystwie poprzedniczek i czy wypada wśród nich zacnie.


Przede wszystkim przyjrzałem się ostatnim płytom, a zwłaszcza „To Watch the Storms” i „Wild Orchids”. Jeżeli już miałbym się odnosić do naszych, serwisowych recenzji tych pozycji, to tę pierwszą oceniłbym bardziej, a drugą mniej krytycznie, chociaż zdecydowanie wolę „To Watch the Storms”. W sumie są to udane albumy, ale czasami bez ładu i składu, bez czynnika spajającego je. Po prostu Hackett grający bardzo dobre i bardzo różne utwory. Natomiast „Out Of The Tunnel’s Mouth”, chociaż nieźle zdywersyfikowane, jest powrotem do bardziej spójnej i treściwej zawartości płyt byłego gitarzysty Genesis.


Notabene nie jestem w stanie określić które podejście Steve’a wolę, gdyż trafia on do mnie po prostu zawsze. Czy to brzdąka minimalistycznie na akustyku, czy jeździ po gryfie wiosła… Po prostu lubię jego muzykę w każdej postaci. Dlatego też połknąłem „Out of the Tunnel’s Mouth” bez problemu. To typowe, hackettowe granie i już. Być może niewiele tu nowego, ale co ja poradzę, że po prostu mam wielką przyjemność ze słuchania tego albumu?


Pisałem o wielkim rozpięciu stylowym na poprzednich albumach Hacketta, ale jakby tak oddzielić od wszystkiego klimat, który moim zdaniem jest tym czynnikiem spajającym tę muzykę, to i jego najnowsza pozycja jest bardzo przekrojowa. Wszystko zaczyna się symfonicznym Fire on the Moon. Do dziś pamiętam jakie wrażenie robił na mnie ten kawałek jako otwieracz na zeszłorocznym Ino-Rocku. Zastanawiałem się nawet przez chwilę czy to nie jest przypadkiem coś z któregoś ze starszych albumów. Po prostu fantastycznie to brzmiało, studyjnie wcale nie gorzej. Wyciszone zwrotki i podniosłe refreny zwykle spełniają swoje role:) Jednak utwór ten blednie trochę przy następnym – Nomads, ale to tylko moje subiektywne zdanie. Obracałem się ostatnio więcej w klasycznym graniu na gitarze, więc pewnie dlatego tak uważam. Finezja, z jaką jeździ Steve po gryfie w tym króciutkim kawałku niszczy wszystko. Emerald And Ash od razu przywodzi na myśl moje ulubione „Darktown”. To cudeńko snuje się niczym niezapomniane (przynajmniej przeze mnie) Man Overboard. Odchyl głowę do tyłu, zamknij oczy i sail away, away… No i jeszcze Sleepers tkwi głęboko w Mrocznym Mieście, ale nie tylko w nim. Pierwsze sekundy sprawiają wrażenie nadchodzących wielkimi krokami dźwięków Hairless Heart z wiadomo czyjego i którego albumu. Niestety to tylko iluzja. Jednak później kompozycja poprowadzona jest tak pięknie, że wcale nam nie jest z tego powodu smutno. Trochę spokojnego plumkania, które przeradza się w potężne granie. Ach!


I tak w sumie do końca. Trochę mniej lubię Still Waters, chociaż to dobry kawałek z rewelacyjnym refrenem. Niestety psuje mi trochę klimat. Na szczęście jest on odtworzony kończącym album, Last Train to Istambul. Trzeba dodać, że odtwarza  ten klimat w mistrzowskim stylu. Hackett udowodnił, że mógłby śmiało zrobić ścieżkę dźwiękową do „Księcia Persji”. Niech Mike Newell żałuje, że nie zainteresował się Stevem i go nie zatrudnił. No ale cóż… Hollywood wydaje się zbyt hermetyczne na takie ekscesy i w zbyt wielkim kryzysie, żeby zainteresować się „niszowymi” muzykami.


Musiałem długo przekonywać siebie do tej płyty, ale im bardziej starałem się ją naprawdę polubić, tym więcej smaczków odkrywałem. Miodzio, miodzio album!

Steve zawsze zajmował w moim muzycznym życiu bardzo ważne miejsce i możecie być pewni, że będę słuchał wszystkiego, co wyda. Zwłaszcza jeżeli będą to wydawnictwa tak dobre jak „Out of the Tunnel’s Mouth”.


Szkoda tylko, że ta okładka to już nie to samo…….
 

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.