Ostrzeżenie: Najbardziej obiektywna w tej recenzji jest ocena, a ona, jak powszechnie wiadomo, obiektywna nigdy nie jest.
…what to do about October?
No właśnie. Co zrobić z tym cholernym październikiem? Oto jest pytanie, jakże smutne po tak pięknym lecie. Nadchodzi miesiąc z każdym dniem coraz ciemniejszy, zimniejszy, szary i ogólnie nie oferujący wiele. Nijaki jak żaden. Letnie dni oddalają się, a do świąt jeszcze daleko. Młodsza młodzież przyzwyczaja się do szkoły, starsza młodzież rusza na studia i wszystko z tym związane. Wszyscy chodzą coraz bardziej przygnębieni. Wszyscy, oprócz pewnego młodego, szalonego gościa. Zasiada on w najgorszy, deszczowy dzień ze słuchawkami na uszach i ma gdzieś cały chłód świata. Bo oto w duszy robi się cieplej.
Tak, Moi Drodzy. Oto mój sposób na jesienne smutanie – samotny wieczorek z dziełem Pet Shop Boys.
Nie potrafię słuchać „Behaviour” w wiosenne dni, letnie dni, słoneczne dni, wesołe dni. W sumie niewiele dni się do tego nadaje. Ten album potrafię wpasować tylko w październik i listopad. Nooo, na upartego jeszcze we wczesną zimę. Powiedziałbym, że najprawdopodobniej dzieje się tak, ponieważ słuchałem go wtedy pierwszy raz. Ale staram się odgrzebać ten moment z pamięci i nic, pustka. Dlatego tym razem nie zwalę moich uczuć na nostalgię. Z resztą… tutaj żadnej nostalgii nie ma. Wręcz przeciwnie – nie cierpię słuchać tego albumu! Nie kojarzy mi się dobrze, a kiedy przeglądam swoje płyty... no cóż, nie biorę wcale Pet Shop Boys pod uwagę. Jednak jakimś cudem wciąż kocham Behaviour i wraz z końcem lata ją sobie powtarzam.
Piękno tego albumu zawsze było dla mnie bolesne. Bo ciepłe, ale jakieś takie zimne. Bo sporo rytmu do tańca, ale czy na pewno? Bo kojące i przygnębiające jednocześnie. Bo jesienne, nie tylko przez My October Symphony. I nic nie poradzę, że ulegam tym czarom za każdym razem.
Now I sit with different faces
In rented rooms and foreign places
All the people I was kissing
Some are here and some are missing
In the nineteen-nineties
Od pierwszych, narastających dźwięków Being Boring aż po kiczowato-pompatyczną końcówkę Jealousy wszystko po prostu płynie, a czar nie pryska nawet na sekundę. Nie ważne ile jest tutaj rzeczy które powinny mnie razić. Nie ważne ile aranżacji, na które nigdy bym się nie zdecydował, gdybym to ja robił tę płytę. Nie ważne, że przewija się szczypta nieprzyjmenych wspomnień. Jedyne co się liczy to fakt, że i tak zawsze wracam do Behaviour. Zawsze. Coś w tym jest, że nie kocha się za coś, tylko pomimo. Ale żeby kochać w ten sposób muzykę?
To nie na tym albumie uwieczniono największe przeboje Pet Shop Boys. Każdy skojarzy ich z Go West, It’s A Sin, czy z pewnym cudownym coverem Presleya, ale nie z czymkolwiek z "Behaviour". Dlaczego? Przecież pięknych dźwięków i melodii nie brak. Hmmm… Czyżby były to rzeczy dla mediów zbyt ambitne, poetyckie i klimatyczne jak na brit-pop? Ktoś powie, że So Hard nawet nieźle się trzymało na brytyjskich listach, ale czy ktoś pamięta ten utwór teraz, 20 lat później? Wygląda na to, że mamy tu do czynienia z naprawdę wymagającą i dojrzałą muzyką. W sumie już na "Actually" pokazali tę ambitną stronę, ale tutaj poszli chyba krok dalej.
It's only the wind blowing litter all around
Just a little wind and the trees are falling down
There's nobody crying, that was yesterday
Inside we're all smiling, everything's okay
Nie będę więcej wysilał się, żeby napisać jakiś kolejny, zbędny akapit. Muzyka uwieczniona tutaj jest po prostu cudowna. Pet Shop Boys poraża mistrzowskim wyczuciem, ślicznymi melodiami i jesienną melancholią, która jednak sprawia, że się uśmiecham.
So we're all drinking
As leaves fall to the ground
Because we've been thinking
How October's let us down
Then and now
I tyle. Kto jeszcze nie zna, niech nadrobi tę okropną zaległość właśnie teraz… Daję dychę, a co mi tam!