Damon Albarn jaki jest, każdy widzi. Dorastał muzycznie wraz z zespołem Blur, podbijając listy przebojów, przepychając się z Oasis i tworząc coraz ciekawsze płyty. Odpowiedzialny jest za muzykę kontrowersyjnego zespołu Gorillaz, za pomocą którego być może odsłonił nam, jak będzie prezentował się wizualny aspekt muzyki w przyszłości. Współpracował z niezliczoną liczbą zespołów, nagrał płytę w Mali z tamtejszymi muzykami, itd. itp., aż w końcu postanowił założyć supergrupę.
Pod szyldem The Good, The Bad & The Queen kryją się również: Paul Simonon – basista kultowego The Clash, który przeważnie odrzuca wszelakie propozycje ale Albarnowi postanowił nie odmawiać; Simon Tong – gitara z The Verte (wspomagał Blur na ostatniej trasie koncertowej pod nieobecność Colona); Tony Allen – muzyk Fela Kuti, potem nagrywający solowe płyty, kluczowa postać dla afrobeat lub afrofunk.
I wszystko pięknie, i wszystko ślicznie, nic tylko się cieszyć, ale jest tutaj jedno ogromne „ale”. Słychać, że to kolejna płyta Damona Albarna, nie ma co do tego wątpliwości. Mając jednak taki skład można było pokusić się o coś innego, nie? Paul Simonon – no jest, ale czy coś więcej z tego wynika? Nie. Tony Allen – trochę lepiej; słychać, że czasem perkusja brzmi odrobinę inaczej, że nie jest to typowe granie. Ale nie miał w tych utworach przestrzeni, by podkreślić, że nie na darmo jest uważany za jednego z lepszych perkusistów na świecie. Simon Tong – do niego mam mieszany stosunek. Niby go lubię; miły, sympatyczny, cichy, trochę z boku, ale jego gra na gitarze trochę mnie drażni. Już przy wyżej wspomnianej trasie z Blur – brakowało mu werwy, tego czegoś; fakt, może nie jest łatwo zastąpić Coxona, ale tutaj pozostał również trochę bezbarwny lub bezpłciowy.
Czyli po prostu – All songs written by Damon Albarn.
I powinno to cieszyć. W końcu Albarn nie nagrywa złych płyt. Takie utwory jak „Kingdom Of Doom”, „Three Changes” czy „The Good, The Bad & The Queen” porywają. Są mocne, zagrane z werwą. Słuchając „History Song”, „Nature Springs”, „Green Fields” łatwo się rozpłynąć w tym lirycznym wyczuciu.
Talent Albarna do tworzenia przyjemnych, ciekawych, wciągających piosenek jest zachwycający i oby nigdy się nie wyczerpał. Chociaż przy takim projekcie mógłby bardziej dopuścić do głosu pozostałych muzyków.