Steven Wilson to bez wątpienia człowiek orkiestra, udzielający się w niezliczonej ilości projektów – zarówno swoich jak i w roli gościa. Każda płyta jego pomysłu to perełka. Bass Communion to koncepcja szczególnie bliska memu sercu. Ta płyta, mimo, że od wydania jej minęło już prawie pięć lat jest dość przełomowa.
Ambient niejedno ma imię, tak jak różna jest muzyka BC na przestrzeni lat. Ghosts on Magnetic Tape to album, jakich mało... Oryginalny i zarazem niepowtarzalny. Sam Mistrz - Steven Wilson, nieraz już zaskakiwał swoją niesamowitą muzyką, niezwykłymi pomysłami i bogatą wyobraźnią. Tym razem główną inspiracją stały się eksperymenty Konstantina Raudive.*
Sam tytuł oraz okładka wskazują na to, że mamy do czynienia ze sporą dawką mroku i niesamowitości, czegoś w rodzaju misterium. Chwilami odnosi się wrażenie, że artysta czerpał garściami z muzyki Popol Vuh, czego najlepszym przykładem jest pierwszy utwór, „Tape I”, nawiązujący do długiej i mrocznej kompozycji „Vergenwaertitung” z płyty Aguirre (1975). Na całość płyty składa się sześć „Taśm”, z których każda stanowi osobny wgląd w te obszary ludzkiego umysłu, które są nam obce, skrywane przez naszą podświadomość. Każda z nich jest swoistą lustracją duszy, odzwierciedleniem jej niepokojów i lęków naturalnych dla kondycji ludzkiej.
Dźwięków zawartych na tym albumie najlepiej słucha się nocną porą, w wygodnym fotelu aniżeli na kozetce u psychoanalityka, w absolutnej ciszy i całkowitym skupieniu, gdyż wtedy wnikają w nas najgłębiej.