Jest w naszym kraju nieliczna grupa artystów, na których nowe dzieła czekam z wypiekami na twarzy. Z całą pewnością na szczycie tej listy znajduje się Łukasz Rostkowski, czyli L.U.C. Nie ma co tutaj słodzić, ale prawda jest taka, że na L.U.C.-u jeszcze nigdy się nie zawiodłem. Dzień premiery jego najnowszego wydawnictwa – Kosmostumostów wypatrywałem równie mocno, co przyjście wiosny, zamiast jesieni. Ta niestety nie przyszła i za oknem z dnia na dzień robi się brzydziej. Ale za to od kilku dni mam w rękach nowy album Planet L.U.C. i jest to bez wątpienia powód do radości.
Myślę, że jest to też dobry rok dla samego artysty, gdyż jest to w zasadzie jego drugi album wydany w tym roku. W maju, jako kontynuacja cyklu „Zrozumieć Polskę” ukazała się płyta Warsaw WAR/SAW (dla rozróżnienia muzycznych światów i przestrzeni sygnowana imieniem i nazwiskiem autora, nie zaś artystycznym pseudonimem).
Do miasta Stu Mostów przybył z nowym tysiącleciem
Matura pyknęła każdy swój sweterek plecie
Tak jak UFO przez Vrostlove chciał daleko lecieć
Sami to wiecie nikt nie chciał żyć na diecie [...]
Jak przystało na tego artystę, wydawnictwo posiada interesującą formę wydania: dwa nośniki (druga dodatkowa płyta „Karaoke” zawiera wersje instrumentalne utworów – identycznie jak w przypadku ubiegłorocznego PyyKyCyKyTyPff) zapakowane w elegancki kartonik. Zamiast tradycyjnego bookletu otrzymujemy rozkładany mini-komiks, z tekstami i rysunkami samego muzyka. Do tego wewnątrz znajdują się miejsca na naklejki – te do zdobycia na koncertach artysty. Album ten jest kolejnym konsekwentnym ucieleśnieniem kilkunastomiesięcznej ciężkiej pracy artysty, który po raz kolejny realizuje swoją filozofię czterech galaktyk – muzyki, liryki, filmu i grafiki. Ostatecznie projekt, Kosmostumostów będzie się składał z czterech ściśle powiązanych ze sobą elementów. Pierwszym z nich jest właśnie ten album oraz dwa teledyski, które można obejrzeć na stronie muzyka. Drugim elementem będzie powstający komiks, a trzecią częścią będą multimedialne koncerty-spektakle L.U.C.-a, na które nie mogę się doczekać. Czwartym elementem, który zwieńczy całość, jest kontynuowanie już rozpoczętej aukcji pospoliteruszenie.com. Głównym założeniem tego manifestu jest zmiana estetyczna miejskiego krajobrazu naszego kraju, widoczna szczególnie wśród popularnych blokowisk.
Podają nam życie na tacy jak baleron
W pudełku brak instrukcji dziwne bo dają ją nawet kaloryferom
Któregoś dnia w życiu trzeba wybrać peron
Pomyłka nas w monotonii zapętla jak ksero
Do czegoś ma każdy pociąg bo każdy jest perłą [...]
Kosmostumostów to fantastyczny spektakl, którego głównym bohaterem jest „Miasto Stumostów”, czyli Wrocław. Można go spokojnie potraktować jako spoisty koncept-album, który w fabularny, nawet przygodowy sposób przedstawia historię człowieka utalentowanego, zdolnego, początkowo nieco nieśmiałego acz zdeterminowanego. Czyżby chodziło o samego autora? A może o nas samych? L.U.C. mówi o tym tak: „Oto moja historia, która może doda Wam trochę wiary w siebie i zmotywuje do poszukiwania swojego powołania”. Artysta tym albumem chce pomóc ludziom odnaleźć swój życiowy cel – jemu bardzo pomogło w tym „miasto Stumostów”, toteż wydawnictwo zostało tak miastu, jak i jego mieszkańcom zadedykowane. Można też odważnie stwierdzić, iż jest to alternatywna historia Wrocławia.
Dodatkowym smaczkiem jest lista gości, jaka wzięła udział w tym projekcie. W rewelacyjnym „Słowie dydaktyki” pojawia się znakomity profesor Miodek, aktora Cezarego Studniaka usłyszymy w „Kapitanie życiowa gleba”, duet Natalii Grosiak z Waldemarem Kastą stanowi trzon „Otuchy ducha Stumostów”, a w „Wrometamorfozie” na gitarze zagrał bluesman Leszek Cichoński.
Nowe wcielenie Planet L.U.C. różni się nieco od poprzedniego. W stosunku do PyyKyCyKyTyPff album jest zdecydowanie bardziej przystępny w odbiorze, troszeczkę łatwiejszy w słuchaniu. Nie jest to żaden zarzut, bynajmniej. Do prezentowanych tutaj tekstów taka muzyczna oprawa zdecydowanie bardziej pasuje. Oczywiście wspomnieć trzeba, że PyyKyCyKyTyPff to album niezwykle nowatorski, wizjonerski. Mam nadzieję, że tamte pomysły Łukasz Rostkowski jeszcze kiedyś rozwinie. Dla mnie osobiście jest on artystą bezkompromisowym, który podąża za obranym celem. Muzycznie, tekstowo, kompozytorsko zawsze jest kilka kroków przed innymi. Ba, jeśli chodzi o PyyKyCyKyTyPff to wyprzedził tym dziełem muzyczną brać o dobrą dekadę. Za to ten krążek jest bardziej stonowany, wesoły, radosny, może nawet wyluzowany, choć nie wiem, czy jest to do końca dobre stwierdzenie. Autobiograficzna koncepcja tego artysty w tej formule sprawdziła się wyśmienicie i całość brzmi niezwykle interesująco.
Nie było tajemnicą że wielu go nie rozumiało
Jak zamykania stadionów naraz wszystkim kibicom
On zawsze miał swój świat swe kino z Kusturicą
Żył polepioną imaginacji piaskownicą
Bogata i dwojaka jest warstwa instrumentalna, mnogość różnorodnych beatów, raz są ciężkie i mięsiste, kiedy indziej delikatne i subtelne. Dużo tu elektroniki, sampli, zabawnych wstawek-przerywników, ale pojawia się także tradycyjne instrumentarium. Nie zawodzi też Kosmostumostów w warstwie lirycznej. Mamy z jednej strony prawdziwe i osobiste teksty, które komentują teraźniejszość – a w tym L.U.C. jest mistrzem, lub cofają się w czasie i dotykają tematów historycznych. Z drugiej zaś strony niektóre teksty są nieco surrealistyczne, abstrakcyjne, a wszystko to jest przemieszane w idealnych proporcjach.
W labiryncie życia sztuczek
Swego zamku poszukują ludzkie klucze
Pośród zmyłek i nauczek włóczędzy prawdy
Do przeznaczenia błądzą...
L.U.C. to nie tylko fenomenalne zjawisko (nie no, jak to trochę bezosobowo brzmi) polskiej sceny muzycznej, to przede wszystkim genialny muzyk, tekściarz i wizjoner – artysta totalny. Człowiek-orkiestra, który łamie wszelkie schematy, miesza gatunki i nie pozwala się zamykać w szufladkach. Kosmostumostów to jego kolejne oryginalne i mega ambitne dzieło, które jest tylko potwierdzeniem tego wszystkiego, o czym napisałem powyżej. Jedna z najlepszych rzeczy, jakie usłyszałem w tym roku. Ktoś, kto stwierdzi, że nie lubi takiej muzyki, tylko dlatego, że ta nosi przez kogoś nadaną etykietkę hip-hop jest... (proszę dopowiedzieć sobie samemu). Ostatnio, gdy na sklepowej półce „w dużym sklepie dużej sieci” przeglądałem płyty, bardzo się ucieszyłem, bo albumy Łukasza Rostkowskiego stały w przegródce nowe brzmienia. Nigdy nie patrzę na te plastikowe tabliczki, ale skoro komuś ma to pomóc i ułatwić słuchanie muzyki, to jest to jakiś krok w dobrą stronę.
Wszystkie fragmenty tekstów, które użyłem w recenzji, są autorstwa L.U.C.-a i pochodzą z opisywanego albumu.
Od autora
Słucham dużo muzyki, wielu albumów, różnych artystów z najróżniejszych muzycznych półek. Najciekawszym od czasu do czasu staram się poświęcić na naszych łamach trochę uwagi. Przykro mi, jeśli dla kogoś będzie to solą w oku. Zawsze ideą tego serwisu było przede wszystkim pisanie o muzyce, dobrej muzyce bez podziału na jakiś określony jej rodzaj. Dużo dobrego dzieje się w muzyce, co fajniejsze także i na naszym rodzimym podwórku. Grzechem byłoby pomijanie takich artystów jak na przykład L.U.C. czy nomen omen wrocławskiego duetu Sinusoidal – tylko dlatego, że nie są „rock”. W porządku nie są, ale za to są bardzo „art”. Podpisuję się pod słowami autora i kompozytora Kosmostumostów: „słucham muzyki, a nie gatunków”.