6 lat trzeba było czekać na kolejne dzieło norweskiego artysty o polskim rodowodzie. Na In Praise of Dreams pokazuje on, że pomimo upływu lat, ten rodzaj muzyki jazzowej, jaką od lat uprawia, nie stracił nic ze swego niepowtarzalnego uroku, a wręcz przeciwnie. Poza tym na płycie odnajdujemy silne inspiracje Pochwałą snów (ang. In Praise of Dreams) Wisławy Szymborskiej. Jak zauważył dziennikarz „Verdens Gang”: „To jest elektroniczny, melancholijny jazz z celtyckimi korzeniami, lecz z tekstami Wisławy Szymborskiej staje się polski”. Zagadkowość Szymborskiej pasuje tutaj jak ulał.
Po nieznacznym wzbogaceniu pewnych jego elementów jak chociażby uwspółcześnieniu brzmień instrumentów perkusyjnych opartych na pulsujących, nieco tajemniczych niby afrykańskich beatach, stał się, moim zdaniem, równie lub nawet bardziej ciekawy niż niektóre inne quasi-jazzowe wydawnictwa o podobnym charakterze. Nie zamierzam bynajmniej krytykować nikogo, ale tak naprawdę niewielu artystów dorównuje swoimi pomysłami i wykonaniem dziełom mistrza saksofonu z Norwegii. Skoro mowa o saksofonie. Tym razem pan Jan zdecydował się na sopran i tenor a wszystko po to, by zachwycić słuchacza niesamowitymi brzmieniami z lodowato zimnej Północy, które w żadnym razie nie zobojętniają naszych zmysłów lecz przeciwnie, rozpalają je mocno nie pozwalając, ot tak, spokojnie odłożyć dzieła artysty na bok. Przykuwające uwagę dialogi saksofonu i altówki („In Praise of Dreams”) są niewątpliwie największą zaletą tej płyty obok elektronicznych rytmów perkusji Manu Katche stanowiących doskonały dynamicznie podkład.
Ten album to klasyczny Garbarek – roztaczający chłodną, lecz zarazem słoneczną atmosferę. In Praise of Dreams to bezkompromisowa muzyka, dla której warto otworzyć serce bez obawy o to, że zamieni się ono w głaz w chwili zetknięcia się z mroźnym północnym klimatem skąd przecież owa muzyka pochodzi.