01. Other People's Stories [03:19]/ 02. Sorrow To My Door [03:32]/ 03. Cry [04:00]/ 04. Dogstar [04:42]/ 05. When Lilies Bloom On Winter Days [03:56]/ 06. Push [03:35]/ 07. Ride [04:48]/ 08. Fishing [04:11]/ 09. Carved In Stone [03:46]/ 10. Life [03:10]/ 11. Orlando [01:42]/ 12. The Hurting Game [03:52]/ 13. Dog Star (remix) [04:17]/ 14. When Lilie Bloom on Winter Days (mixed by Magenta vs Bratland) [04:15]
Rueslåtten, Kari — Other People’s Stories (Re-Mastered)
Artystka znana przede wszystkim z The Third and The Mortal oraz mniej licznie z norweskiego Storm, wydała w tym roku zremasterowaną edycję swojego albumu solowego, dokładając do niego kilka bonusowych utworów. O ile jej dokonania ze wspomnianych grup oscylują wokół ciężkiego metalu (Storm – gdzie pojawili się Fenriz z Darkthrone czy Satyr z Satyricon) czy metalu mocno eksperymentującego (T3ATM), w tym ostatnim dużo przecież jazzu, awangardy, elektroniki, o tyle album solowy to łagodniejsza mieszanka popu, folku, trip-hopu czy wokaliz chociażby spod znaku Bjork. Choć w takim na przykłada Push pojawiają się nawiązania do Katatonii czy Amorphis.
Na całym albumie wybija się ty mocny wokal Kari, począwszy od łagodnego Other People's Stories, zbliżonego trochę do wytwórni 4AD, lekko hipnotyzującego z zaskakującymi frazami w Sorrow To My Door. W Cry płacz słychać w każdej frazie, ale za chwilę w Dogstar, znów mamy do czynienia z niezwykle silną, choć nostalgiczną kobietą. Ride to czysty mocny trip-hop z pod znaku Portishead czy starszego Massive Attack. Doskonale wciąga. Gdzieś tam w tle pojawiają się nawet industrialne wibracje. W pewnym momencie utwór zamiera, wycisza się, pojawia się szeptana fraza, a wszystko po to by trip-hopowym rytmem i ciężka gitarą wrócić i przygwoździć nas do podłogi. Fishing to zadziwiający utwór, oparty prawie wyłącznie na śpiewie a’capella, do którego potem dołączają organy. Ukazuje całe piękno wokalu Kari. Moc, piękne brzmienie, doskonałe przejścia i czysto zaśpiewane frazy. Trochę przypomina mi Anneke van Giersgerben. W Carved In Stone znowu powrót do trip-hopowych rytmów, choć nie tak wyraźnych jak wcześniej. Orlando rozpoczyna się trochę jazzującym basem. Rozpoczyna i trwa do końca, czyniąc z niego cudowna balladę. The Hurting Game to utwór dodatkowy, którego nie było na wcześniejszej edycji płyty. Spokojny, choć wokal głośniejszy i bardziej stanowczy niż Na koniec dwa remixy, utworów znanych, ale teraz przedstawionych w zupełnie innych, może nawet ciekawszych odłonach.
Przez cała płytę towarzyszy artystce dziewięciu panów, dając podkład muzyczny pod śpiew, czasem tez wychodząc na przód celem zaakcentowania jakiegoś fragmentu płyty. Ilość użytych instrumentów jest bardzo duża i co najważniejsze, z wszystkimi możemy się zapoznać w trakcie słuchania.