Ocena:
7 Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
20.02.2005
(Recenzent)
Lavender — Promotional Compact Disc - Special Edition
PROMOCJA
Wrocławska w 3/4 i Prudnicka w 1/4 formacja Lavender robi dużo, by zaistnieć na rynku i trzeba im przyznać, że starają się nas, publiczność zaskakiwać. Istnieją od mniej więcej dwóch lat, szykują się do wydania płyty, a do tej pory uraczyli nas dwiema (czterema) demówkami. Dwiema, bo były to: Never The Same i Promotional Compact Disc. Czterema, bo ta ostatnia wyszła w trzech wersjach. Najpierw była ta opisana w naszym serwisie, potem na koncercie we wrocławski Diabolique pojawiła się jej limitowana, wydana tylko w dziesięciu egzemplarzach seria z dodatkowym materiałem wideo - teledyskiem do In My Memory> a w tej chwili trzymam w ręce Promotional Compact Disc Special DigiPack Second Edition bo tak powinienem ją naprawdę nazwać. Płytka wydana w DIGIPACKU, z tłoczona okładką. Mało który zespół tak robi, więc tym większe uznanie dla muzyków. Posłuchajmy zatem:
PLAY 1
Płytkę rozpoczyna dobrze już znany A New Day i choć nie ma tu niczego nowego to,,, No właśnie, to chyba są te poprawki o których wspominał mi Janek. Wersja jest jakby poprawiona, zremasterowana i lepiej brzmiąca. Instrumenty bardziej czyste, prawdopodobnie żywa perkusja - prawdopodobnie mieli panowie trochę więcej czasu na nowy miks. Te uwagi będą się tyczyły również kolejnych dwóch utworów. Dużo lepiej brzmiąca niż rok temu solówka, świetnie zagrana perkusja i jak zawsze ciekawe klawisze (Clive Nolan?), nawet głos Wojtka nie przeszkadza mi tak bardzo. Lepiej jest też słyszalny wokal harmoniczny (echo, gdzieś z tyłu) Tomka.
Towards The Wilderness to dla mnie zdecydowanie najlepszy utwór na tej płytce. Naprawdę się w nim zakochałem po kilkukrotnym przesłuchaniu. Jest w nim coś niesamowitego. Słyszymy i Camel i Pendragon i Porcupine Tree, a mimo tego nie jest to kolekcja zapożyczeń, tylko najprawdziwsza własna kompozycja, bardzo progresywna i oddająca klimat Lavendera. Wielkim plusem jest też jej długość i fantastyczne brzmienie na koncertach. Utwór jest spokojny, pełen pasaży, wspinaczki po muzycznych klifach. Ciekawe zagrania basu i przede wszystkim popis perkusyjny Tomka Trojnara i budująca się przestrzeń klawiszy - to jest to o czym mówił Janek.
Stukot pociągu (zapewne z Prudnika do Wrocławia) i po chwili maszyna do pisania, to High On The Tide. W czterdziestej sekundzie pojawia się POrcupine Tree, a raczej motyw, na którym zespół się oparł i choć w dalszej części jest to nocne nawiązanie do Russia On Ice (z albumu LightBulb Sun) to na samiutkim początku to jest raczej początek piątej minuty Radioactive Toy> (z albumu On The Sunday Of Life.... Bardzo interesujące i spokojne grania, ale w połowie szóstej minuty rozpoczyna się prawdziwa progresywno-pesychodeliczna akcja. Tak jak we wspomnianym utworze, rytm i muzyka się załamują, a raczej zostają brutalnie przerwane przez mocne wejście i riff, ciągnący się jeszcze długo. Potem słyszymy dźwięki skondensowane, ściśnięte i bardzo, bardzo przyjemne. A na końcu pociąg wjeżdżający na stację Warszawa Centralna.
Crystaltronics rozpoczyna się samplowanymi głosami i wypowiedziami związanymi z odliczaniem i startem rakiety kosmicznej - tak to odbieram. To nowy utwór, prawdopodobnie pojawi się na płycie. Utwór jest krótki i zdecydowanie inny od poprzednich. Odbieram go jako mały żarcik, na jaki zebrali się muzycy. Kojarzy mi się z Mountain Graveyard Home (Kevin Moore)
Gavender to nic innego jak prawie dwunastominutowa Gawęda o Lavenderze. Trzeba posłuchać: co było, co jest i co będzie. Dlaczego tak a nie inaczej. Słowa i wypowiedzi przeplatane fragmentami utworów znanych i nieznanych.
STOPPLAY 2
Pierwszy fragment video to zapis teledysku (w dwóch rozdzielczościach), nagranego we wrocławskiej telewizji. Drugi fragment video to zapis koncertu - prawie dziesięciominutowy z końca roku 2003 (16 grudnia)
STOP
WYJŚCIE
Najlepszym zakończeniem tego tekstu może być tylko zaproszenie do zamówienia płyty i wybrania się na najbliższy koncert, co też właśnie czynię.