ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Loonypark ─ Egoist w serwisie ArtRock.pl

Loonypark — Egoist

 
wydawnictwo: Lynx Music 2008
dystrybucja: Rock Serwis
 
1.Time [7:30] /2.Egoist [6:52] /3.Love [6:19] /4.Hope [4:32]
5.Faith [6:01]
6.Hello [5:28]
7.Alone [6:32]
8.The City [6:38]
 
Całkowity czas: 49:56
skład:
Krzysztof Lepiarczyk – instrumenty klawiszowe / Sabina Godula–Zając – śpiew / Piotr Grodecki – gitara / Maciej Tomczyk - gitara / Jakub Grzesło – perkusja / Piotr Lipka – bas
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,1
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,2
Album jakich wiele, poprawny.
,2
Dobra, godna uwagi produkcja.
,21
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,2
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,4
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,2
Arcydzieło.
,6

Łącznie 40, ocena: Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
 
 
Ocena: 6 Dobra, godna uwagi produkcja.
03.07.2008
(Recenzent)

Loonypark — Egoist

O muzyce debiutującego na rynku Loonypark można napisać na dwa sposoby a każdy z nich będzie uwarunkowany „programowym podejściem” do tego typu grania. Malkontent, szukający w muzyce żaru, pierwiastka oryginalności i urozmaicenia, wzruszy pewnie tylko ramionami, porzucając płytę w kącie. Wielbiciel klasycznego neoprogrocka zastrzyże uszami, a sama blaszka wykona pewnie miliardy obrotów w jego domowym odtwarzaczu. Zdecydowanie bliżej mi do tej drugiej wersji słuchacza, mimo tego, wydawnictwo wywołuje we mnie co najmniej ambiwalentne odczucia. Jakie? O tym za chwilkę. Teraz króciuteńko przedstawmy bohatera.

Loonypark jest kolejnym zespołem spajającym muzyków związanych z grupami nagrywającymi dla Lynx Music. Pierwsze skrzypce, a w zasadzie… pierwsze klawisze gra w nim Krzysztof Lepiarczyk, dobrze znany wszystkim, śledzącym poczynania krakowskiej wytwórni, z takich formacji jak Liquid Shadow, Nemezis czy Meteopata. Anonimową postacią nie jest także Sabina Godula – Zając, wokalistka wspomnianego Liquid Shadow.

Wydaje się, że muzyka, w całości skomponowana przez Lepiarczyka, tym razem prezentuje jego bardziej zachowawcze, konserwatywne i mniej wyraziste oblicze, niż na eklektycznym albumie Liquid Shadow czy na flirtującym z popem krążku Meteopaty. Mamy tu bowiem dźwięki dla wszystkich kochających neoprogresywny kanon, ułożone według pewnego schematu, z wszystkim, co w tego rodzaju graniu jest najważniejsze. I to powinno art-rockowcom wystarczyć – reszty niech nie czytają, a ja napisać to muszę, gdyż na sercu mym leży.

Krążek nagrany jest pięknie i selektywnie zaś muzyczka sącząca się z głośników ciepło wypełnia pokój. Krzywdy nie robi z pewnością nikomu lecz niebezpiecznie zahacza o muzykę towarzyszącą, która brzmi gdzieś w tle, fantastycznie ogrzewając panujący wokół nas klimat, nie wnosząc jednak większej ilości czegoś, co postawiłoby nas na równe nogi i oderwało od codzienności. Przygotowując się do recenzowania płyty uzbrajam się zazwyczaj w kartkę i długopis, na gorąco zapisując uwagi przy każdym utworze. Zasmuciło mnie trochę, że po wybrzmieniu ostatniej piosenki i spojrzeniu na kartkę, zauważyłem powtarzalność komentarzy przy kolejnych nagraniach. Długość większości z nich oscyluje w granicach sześciu minut i biorąc pod uwagę fakt, iż dominują w nich średnie i dosyć powolne tempa, podlane sennym, onirycznym nastrojem, można odnieść wrażenie, że są zbyt rozwlekłe. Odstępstwem od reguły może być instrumentalny „Hope”, żywy, mający w sobie coś z camelowych pereł drugiej połowy lat siedemdziesiątych. Zachwycają mnie na tym wydawnictwie gitarowe solówki Grodeckiego i Tomczyka. Dopieszczone, wygładzone i niesamowicie melodyjne – nawet wtedy, gdy sam utwór grzeszy melodyczną przeciętnością, one zawsze daną rzecz dźwigają piętro wyżej. Najfajniejsze znajdziemy w „Time”, „Egoist” (!!!), „Alone” i „Hello” (w tym ostatnim pojawia się uroczy efekt gitarowego unisona). Cóż, że słychać tu mistrzów wypolerowanych solówek z Rotherym na czele. Nie mniej imponują klawiszowe popisy Lepiarczyka, kontrujące niekiedy gitarę. Struktura utworów jest dosyć podobna. Wprowadzenie zazwyczaj kojące, delikatne, w drugiej części napotykamy mocniejsze gitary i zmianę tempa. Z cięższych kompozycyjnych końcówek najbardziej do gustu przypadła mi ta z tytułowego utworu, zdominowana przez gitarowy riff, wprowadzający w swego rodzaju trans. Stylistycznie Loonypark najbliżej do dokonań Millenium z okresu „Reinkarnacji”. Wystarczy posłuchać trzeciego na krążku „Love”. Sporą wartością tej muzyki jest wokal Goduli (tak na zupełnym marginesie, wolę gdy śpiewa w naszym ojczystym języku), który bardzo kontrastuje z muzyką. Początkowo uznawałem go za nieprzystający do rozmarzonych nut Loonypark. Pani Sabina dysponuje głębokim, niskim głosem, w którym czuć skłonność do zadziorności i który predystynuje ją do śpiewania ciężkiego rocka. Po kilkukrotnym przesłuchaniu albumu muszę jednak stwierdzić, że ta mikstura, z pozoru niepasujących do siebie elementów, dodaje „Egoist” wyrazu. Strona literacka autorstwa wspomnianej Goduli (w większości) i Lepiarczyka, jest równie nastrojowa jak sama muzyka. Wystarczy zresztą spojrzeć na krótkie tytuły piosenek… Miłość, wiara, nadzieja, samotność.

Nie jest to zły album. Myślę nawet, że fani neoprogrocka obowiązkowo powinni się weń zaopatrzyć, gdyż „Egoist” jest bardzo profesjonalną płytą z ich ulubioną muzyką. Ja to „kupuję”, bo domyślam się – nieskromnie mówiąc – co artysta miał na myśli, celowo unikając pędu za nowatorstwem. Innym może to nie wystarczyć.

 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.