The Red Masque to całkiem nowa nazwa, która niedawno pojawiła się na avant-progowej scenie Stanów Zjednoczonych. Ich twórczość, jak sami o sobie piszą, łączy w sobie wpływy muzyki filmowej z horrorów, RIO, zeuhl, gothic, improwizację i art-rock. Grupa zadebiutowała bardzo ciepło przyjętym przez krytykę utworem „Tidal” na kompilacji Progressive Ears, od którego też zaczyna się ta EP’ka.
A zaczyna się rzeczywiście jak ścieżka dźwiękowa do filmu grozy: tajemnicze stukoty, szelesty, pojedyncze szarpnięcia strun, jakby wyrwane z kontekstu frazy i wysokie zawodzące wokalizy… Wszystko to powoli narasta, gęstnieje, tworząc mroczną, niesamowitą atmosferę, by po kilku minutach niespodziewanie rozwinąć się w diabelnie połamany, avant-progowy rytm. Trochę w tym wszystkim King Crimson, trochę Univers Zero, słychać jednak, że zespół posiada własną tożsamość i dąży do wypracowania swojego stylu, co nawiasem mówiąc, całkiem nieźle im wychodzi. Spora w tym zasługa wokalistki, której głos przywodzi mi na myśl skrzyżowanie Diamandy Galas i Anny Meek z Catapilla, nie jest jednak aż tak ekstremalny. Niezłe wrażenie robią też „rozstrojone” klawisze, które dodatkowo potęgują szalony, obłąkańczy klimat utworu.
Następny w kolejności, ponad trzynastominutowy „A Moon Falls”, zaczyna zadziwiająco niewinnie, spokojnie i melodyjnie… jak łatwo się jednak domyślić jest to bardzo zwodniczy początek, bowiem szybko okazuje się, że jest to tylko jedno z naprawdę wielu oblicz, jakie prezentuje ten kawałek. Spokojne akustyczne partie przeplatają się z gitarowym łomotem i masą „zakręconych” rytmów. Od poprzednika odróżnia go jednak przede wszystkim znacznie większy udział instrumentów klawiszowych, których organowe brzmienie nadaje mu dość gotycki i mroczny klimat.
EP’kę kończy improwizacja „Ended Ways”, która tak właściwie stanowi porcję potężnego, „sonicznego” gitarowego hałasu, momentami narzucając luźne skojarzenia z ostatnim z projektów muzyków GYBE! – Set Fire To Flames… Słychać że całość ma improwizowany charakter, w tle co i raz to odzywają się nierównomiernie perkusjonalia, pojawiają się też enigmatyczne, „odrealnione” wokalizy, które w końcówce kreują niemal ambientowy klimat…
Bardzo, bardzo obiecujący krążek i zespół. Być może ze względu na dość krótki czas trwania, ale tego materiału słucha się naprawdę świetnie!! Grupa posiada własną tożsamość i brzmienie, oraz ciekawe pomysły i już teraz nie mogę się doczekać na zapowiadaną kolejną EP’kę. Na szczególne wyróżnienie zasługuje ten mroczny, obłąkańczy, schizofreniczny klimat utworów, najbardziej obecny chyba w otwierającym album „Tidal”… Szczególnie polecam fanom Univers Zero, Thinking Plague, czy też po prostu wszystkim miłośnikom takich „chorych” dźwięków – ciarki na plecach murowane!!
PS: EP’ka dostępna jest dzięki Musea Records, polecam też odwiedzić oficjalną stronę zespołu: www.theredmasque.com