Czy potrafisz odróżnić niebo od piekła, błękit nieba od bólu… naprawdę myślisz, że potrafisz to odróżnić?
Cisza… dźwięki wydobywane przez delikatne dotykanie opuszkami palców brzegów kieliszka wypełnionego wodą i nagle… łkającym tonem David Gilmour rozpoczyna jedną ze swoich najpiękniejszych partii gitarowych… rozpoczyna się pierwsza część Shine On You Crazy Diamond. Opowieści o Szalonym Diamencie, który będzie lśnił wiecznie. Opowieść o utraconym przyjacielu, który stoczył się na samo dno choroby i nie zdołał się podnieść, którego oczy z biegiem czasu stały się tylko pustymi, czarnymi dziurami na niebie… Pamiętałem kiedy byłeś młody Sydzie… Lśniłeś jak słońce… wyśpiewane delikatnym głosem przez Rogera Watersa te frazy chwytają za serce tak mocno, że można odnieść wrażenie iż przestaje bić. Tak mocno, że nagle zaczyna nam brakować tchu a łzy napływają nam do oczu… a kiedy już wszystkie wersy zostają wyśpiewane znowu możemy zanurzyć się we wspaniałym morzu dźwięków, którymi obdarowuje nas zespół. Dźwięku saksofonu, gitary, klawiszy…
Witam mój synu, witaj w maszynie… kiedy dobrze się wsłuchamy możemy usłyszeć dźwięki wydobywane przez maszynę, które z sekundy na sekundę są coraz wyraźniejsze, aż w pewnym momencie nie mamy już wątpliwości, że przenieśliśmy się w zupełnie inne miejsce. Jesteśmy w samym środku mechanizmu. Dźwięki gitary i basu pokryte delikatnym elektronicznym mchem. Rozpoczyna się kolejna opowieść, tym razem o tym, że ludzie z biegiem czasu zmieniają się w dobrze zaprogramowane roboty. Nie ma tu miejsca na szyderczy śmiech… niespełnione marzenia czy sny… Gdzie byłeś mój synu? Dobrze wiemy, gdzie byłeś… O czym śniłeś? Już dobrze, wiemy o czymś śniłeś…. Wszystko mija, pasja staje się przykrym obowiązkiem, marzenia odchodzą w niepamięć, nie pozostaje zupełnie nic. Witamy w maszynie…
Chodź drogi chłopcze… weź cygaro... Tym razem zgłębiamy tajemnice rock and rolla. Poznajemy to wszystko od drugiej strony… Wielkie obietnice, bezgraniczne możliwości, ogromne pieniądze i bolesne rozczarowania. Który z was to Pink? Znowu przenosimy się w inne miejsce… tym razem wylądowaliśmy na wielkim bankiecie, gdzie możemy spotkać same gwiazdy, które teraz są na samym szczycie piedestału, a zaraz później stają się tylko mrzonką, sennym koszmarem, który nawiedza nas co noc. Niespokojna, szybka i bardzo dynamiczna melodia - tak właśnie wygląda życie gwiazdy rocka.
Wyciszenie… delikatne dźwięki gitary akustycznej, brzmiące tak jakby był to początek audycji radiowej, emitowanej przez stare, ledwo działające radio … i słowa, którymi rozpoczęłam moją wędrówkę przez tę płytę… Czy potrafisz odróżnić niebo od piekła, błękit nieba od bólu? O czym jest ta opowieść? O tęsknocie… tylko do kogo? Do przyjaciela, którego utraciliśmy tak dawno? Do kolegi z zespołu, który stoi tuż obok, jednak jest całkiem obcy? Do każdego szarego człowieka, który z czasem staje się coraz bardziej obcy na ból i cierpienie, na wszystko co ludzkie? Chciałbym żebyś tu był… stań się znowu człowiekiem, proszę wróć…
Wiatr… niespokojna wichura rozpoczyna drugą część Shine On You Crazy Diamond. Wracamy do punktu wyjścia. Długi, instrumentalny wstęp, który powoduje, że napięcie w słuchaczu rośnie z sekundy na sekundę… i znowu delikatny głos Rogera wyśpiewuje kolejne wersy opowieści o utracie przyjaciela. Nikt nie wie gdzie jesteś, jak blisko lub jak daleko… Lśnij Szalony Diamencie…
Wraz z końcem ostatniego utworu ogrania nas przerażająca pustka. Mamy ochotę na więcej i więcej, za każdym razem czując muzykę w zupełnie inny sposób. Magia tej płyty polega na tym, że przez te kilkadziesiąt minut człowiek zapomina o całym otaczającym go świecie. Otoczony aurą pięknej muzyki nagle zdaje sobie sprawę, że pozostał ostatnim człowiekiem we wszechświecie. Nie pozostaje nam nic innego jak zacząć opowieść od nowa, nastawić płytę po raz kolejny i znów zatracić się w magii muzyki Pink Floyd.
Shine On!