Ukazanie się tego albumu leje miód na moje serce. Chodzi nie tylko o wrażenia muzyczne…ale o tym troszeczkę później.
Bielska formacja NeWBReeD jest zapewne znana sporej grupie fanów, nie tylko ambitniejszego metalu - ogólnie tzw. dobrej muzyki. Absolutnie nie można upchać ich w szufladzie z etykietą „debiutanci”. Child Of The Sun to czwarte wydawnictwo NeeWBReeD (nie licząc demo Solitary z 2000 roku) po The New Way Of Human Existance (2002), Lost (2003) i If I Were The Rain (2005). Należy także zaznaczyć, że muzyków NeWBreeD odnajdziemy także w składach takich projektów jak Lady Temptress, Spacebrain, Anima Vilis, Dream System czy też Egoist. Nazwa grupy, jak przekonałem się niedawno, jest nieobca również progmetalurgom spoza granic Kraju Nad Wisłą co niezmiernie cieszy. Zaczyna powstawać niemałe już grono zespołów pełniących funkcję ambasadorów nietuzinkowych polskich dźwięków na świecie. Przejdźmy jednak do najmłodszego dziecka NeeWBReeD – Child Of The Sun.
Oczywiście ktoś kto nigdy nie słyszał NeeWBReeD czytając te słowa chciałby się dowiedzieć jakiej muzyki można się spodziewać „odpalając” Child Of The Sun. Gdybym był awangardowym recenzentem jakich nie mało na artrock.pl pisałbym o wszystkim tylko nie o muzyce (ze starożytnym Rzymem włącznie:-). Ja jednak jestem beznadziejnie nudny i konwencjonalny - postaram się napisać po prostu i po chłopsku co sądzę o tej płycie.
Muzykę NeeWBReed zaadresowałbym szczególnie do fanów takich grup jak Opeth, Anathema, The Old Dead Tree a może nawet Meshuggah. Nie ukrywam, że odnajduje tu również fragmenty, a raczej fragmenciki przywodzące na myśl stary dobry Megadeth. Nigdy nie należałem do die hard fanów Opeth. Szanuje Szwedów jednak zawsze ich propozycja w stu procentach nie trafiała do mnie, przynajmniej tak jakbym sobie tego życzył. W NeeWBReed słyszę dokładnie to co najbardziej podoba mi się w Opeth – akustyczna, wręcz pastelowa delikatność kontrastująca z drapieżnością i furią łamanych rytmów. Znajdą się pewnie i tacy, którzy chętnie słyszeliby tu growl. Ja do nich nie należę. Odpowiadają mi czyste wokalizy Tomka, nawet jeżeli nie są być może najwyższych lotów – sprawdzają się idealnie w nakreślonej przez NeeWBReed formule. Podoba mi się pełna kompatybilność liryk, muzyki oraz szaty graficznej płyty. Jest onirycznie, troszeczkę psychodelicznie i nierealnie. Znajdziemy także garść niesamowitych sampli i zabawy z dźwiękiem. Wszystko podane bez przesady i umieszczone we właściwych momentach. Na uwagę zasługuje fabularność płyty. Dramaturgia jest starannie dawkowana. Scenariusz dopieszczono do najdrobniejszych szczegółów. Co ciekawe kompletnie nie odczuwa się braku instrumentów klawiszowych (nie liczę szczątkowych dźwięków). Podstawowy skład „robi wystarczającą robotę” z ultra sprawną sekcją rytmiczną na czele.
Często narzeka się na produkcję polskich albumów. Child Of The Sun jest dowodem na to, że jednak można nagrać materiał o światowym brzmieniu. Ukłony należą się Stanisławowi Wołonciej ze Studia 213. Świetna robota.
Nie ma się do czego przyczepić:-) Profesjonalna i porywająca płyta, mocno uzależniająca słuchacza. Na szczęście tego typu używki nie są szkodliwe…
Na koniec chciałbym zasygnalizować, że Child Of The Sun jest pierwszym wydawnictwem nowo powstałego wrocławskiego labelu Insanity Records specjalizującego się w metalowo-progresywnych dźwiękach. Wspaniale, że nareszcie się doczekaliśmy takiego przedsięwzięcia. Bardzo brakowało kogoś takiego jak Rafał Adamkiewicz (właściciel Insanity Rec.) na naszym rynku. Już teraz wiem, że ów label uraczy nas w bliskiej przyszłości kolejnymi perełkami rodzaju NeeWBReeD. Tak trzymać!!!