ArtRock.pl - Progressive & Art Rock w sieci!
Ten serwis korzysta z plików Cookies i podobnych technologii. Dowiedz się więcej » | zamknij
 
Recenzje albumów w serwisie ArtRock.pl
Recenzja albumu Earth & Fire ─ Song Of The Marching Children w serwisie ArtRock.pl

Earth & Fire — Song Of The Marching Children

 
wydawnictwo: Universal 1971
 
1. Carnival Of The Animals
2. Ebbtide
3. Storm And Thunder
4. In The Mountains
5. Song Of The Marching Children
a) Theme of The Marching Children
b) Opening Of The Seal
c) Childhood
d) Affliction
e) Damnation
f) Purification
g) The March
 
Całkowity czas: 33:42
skład:
Jerney Kaagman: vocal / Ton v.d. Klein: drums, percussion, vocal / Chris Koerts: electric and acoustic guitar, vocal / Gerard Koerts: organ, piano, vibrafon, mellotron, synthesizer, flute, vocal / Hans Ziech: bas
 
Album w ocenie czytelników:
Oceń album:

Pokaż szczegóły oceny
Beznadziejny album, nie da się go nawet wysłuchać.
,0
Istnieją gorsze, ale i przez ten ciężko przebrnąć do końca.
,0
Album słaby, nie broni się jako całość.
,0
Nieco poniżej przeciętnej, dla wielbicieli gatunku.
,0
Album jakich wiele, poprawny.
,0
Dobra, godna uwagi produkcja.
,0
Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
,2
Bardzo dobra pozycja, mocno polecana.
,5
Absolutnie wspaniały i porywający album.
,20
Arcydzieło.
,18

Łącznie 45, ocena: Absolutnie wspaniały i porywający album.
 
 
Ocena: 8+ Absolutnie wspaniały i porywający album.
14.01.2007
(Recenzent)

Earth & Fire — Song Of The Marching Children

Świat się zmienił. Mówi nam to woda, której z kranu nie nalejemy sobie do kubka. Mówi nam to ziemia, udręczona śmietnikami piętrzącymi się na obrzeżach miast. Można to wyczuć nie tylko w powietrzu, choć i ono oplata nasze miasta smogiem porannych ciężkich chmur. Sporo muzyki, ongiś nagrodzonej złotymi płytami zostało zapomniane. Nie chcę powiedzieć, że nie żyją już ci, co nagrody przyznawali, ale świat nieubłaganie pędzi do przodu i ani się obejrzymy, jak kolejne krążki pokryje warstwa nieubłaganego zapomnienia.
 
Od czego by tu zacząć. A tak. Co zaś się tyczy Earth And Fire, to muzykę tego zespołu można dziś usłyszeć niezmiernie rzadko, a jeśli już to w dziwnych porach. Najczęściej późno w nocy, prawie nad ranem, w audycji radiowej, co to popularność ma (bo może jeszcze mieć, choć zobaczymy jak długo) gdzieś. Niszowe audycje radiowe są w pewnym sensie dla takiej muzyki chwytaniem się brzytwy. My też słuchamy / słuchaliśmy (niepotrzebne skreślić) takiej audycji. I tam odkrywaliśmy / odkrywamy kolejne diamenty muzyki, która tak bardzo rozpala nasze dusze. Można też jej posłuchać w Internecie, będącym linią oporu wobec dominacji wielkich koncernów, co sztukę chcą sprzedawać jak pastę do zębów.
 
Earth And Fire poznałem gdzieś tak około 1987 roku, za sprawą Wielkiego Nieobecnego Prezentera. To była właśnie ta płyta, pięć nagrań, z czego jedno długie, prawie dwudziestominutowe. Można zatem powiedzieć, że to płyta swoich czasów, bo spora część zespołów nagrywających w tamtych czasach (tzn. w latach 70-tych) konstruowała swoje albumy w ten sposób. Cztery / pięć nagrań na jednej stronie czarnej płyty i jeden długi kilkunastominutowy utwór na drugiej.
 
Osoby zasłuchane w nowych brzmieniach odnajdą na tym albumie taką delikatność, taki nastrój, jaką dziś mistrzowie ich gatunku wyczarowują za pomocą elektroniki. Carnival Of The Animals jest przykładem owej lekkości. Mało skomplikowana melodia, nawet instrumenty perkusyjne brzmią tak jakoś delikatnie, bez zbędnego hałasu. Ebbtide, gdyby dziś nagrywano, mielibyśmy w tle, oprócz zwiewnego trelu fletu, całą masę elektronicznych efektów (trzasków, ptaszków i takich tam). A tak możemy się delektować czystym brzmieniem organów, solówką na flecie i łagodnym śpiewem Jerney Kaagman.
 
Każde z tych krótkich nagrań to takie wprowadzenie. Każde z nich, to ta suita z drugiej strony w pigułce. Song Of The Marching Children zaczyna piękna partia organów hammonda, narastająca, by po chwili wyciszyć się i przejść w piękne intro grane w idealnej harmonii z gitarą. Gitarzysta maluje tu takie pasaże, do jakich przyzwyczaić miał nas później … maestro Hackett. Nie będę przed wami odkrywał swoją pisaniną wszystkich sekretów tego nagrania. Spróbujcie się zagłębić w tę muzykę, bo to jedna z piękniejszych suit, jakie słyszałem.
 
Niestety do muzyki Earth & Fire trudno dotrzeć. W sklepach płyt nie uświadczysz, przez sieć można je kupić, ale kosztują paskudne pieniądze (bo taką muzykę sprzedaje się dziś po 20 – 30 złotych). O japońskich cardboard sleeve lepiej nie wspominać (a przynajmniej o ich cenie).
 
Zatem: muzyka dla pasjonatów? Bez dwóch zdań, polecam.
 
 
Słuchaj nas na Spotify
ArtRock.pl RSS
© Copyright 1997 - 2024 - ArtRock.pl. Wszelkie prawa zastrzeżone.