Czy Piano Magic mogą nagrywać płyty z przebojami?
Oczywiście, że mogą. A kto powiedział, że ich muzyka musi być zakręcona, przeładowana efektami i epatująca ponad miarę nowymi brzmieniami. Niby dlaczego Glen Johnson i przyjaciele mieliby zaniechać tworzenia pięknych melodii, czyżby tylko w imię bezsensownych założeń, że muzyka niezależna nie może być przebojowa? Wcale nie, toż to głupota.
Disaffected ukazało się w 2005 roku nakładem kilku wytwórni (Darla, Green UFOS, Talitres) w okresie dość trudnym dla zespołu. Poprzednia płyta – Troubles Sleep Of Piano Magic odniosła spory sukces, więc – jak to zwykle bywa – grupa stanęła przed zadaniem utrzymania poziomu. Że nie zawsze się to udaje, nie muszę was przekonywać, zatem miał się nad czym głowić Glen Johnson.
I co tu dużo mówić, sprostali zadaniu. Bo nagrali piękną płytą, która na dodatek różni się od swojej poprzedniczki dość zdecydowanie (o czym na koniec) zarazem wykorzystuje wszystkie elementy stylu, do którego Piano Magic nas przyzwyczaili. Ten zespół ma naprawdę wielki potencjał i zdaje się, że możemy być spokojni o kolejną płytę długogrającą.
Ale, ale … wróćmy do Disaffected. Znowu (podobnie jak w przypadku Troubled…) mamy znakomity początek. Krocząca perkusja, świetne, chłodne klawisze i sporo ozdabiającej elektroniki idealnie akompaniuje wokaliście w You Can Hear the Room. Trochę skojarzeń w tym nagraniu oczywiście się nasuwa, jednak nie powinniście o nich czytać w mojej recenzji – sami posłuchajcie, a nie pożałujecie. Ten smętny śpiew, właściwie melorecytacja, okraszona ciekawą solówką gitary rozwija się delikatnie, by ostatecznie wybuchnąć zgiełkiem całego zespołu, gdy Glen Johnson będzie powtarzał It does not matter… Cudne nagranie.
Żeby was nie zanudzać – bo ileż można J - posłuchajcie. Choćby lekkości ukrytej w Love & Music. Albo mrocznego klimatu, takiego jak z kołysanki z pająkami w Night Of The Hunter. Utwór tytułowy – Disaffected – was oczaruje. Bo najpierw Angele David – Guillou przepięknie (no, jak to zwykle ona) zaśpiewa wam cudowną piosenkę. Doskonałą piosenkę. Sporo w niej elektroniki, sporo różnych smaczków, a sekcja rytmiczna tak lekko tym wszystkim kieruje, że aż trudno usiedzieć w spokoju podczas tego nagrania. Przekonany jestem, że wystarczy minuta, abyście i wy zaczęli wystukiwać rytm na kolanie i nucić melodię tego nagrania. I gdy już się przyzwyczaicie, wówczas zespół rozpocznie swoje elektroniczne harce i utwór nabierze zupełnie innego koloru. Absolutnie fantastyczny utwór.
A dalej? Ano, równie pięknie jest. Np. w utworze, w którym klawisze imitują organy kościelne (zresztą sam pogłos w tym utworze wywołuje dreszcze na karku), a solo gitarowe, tnące czystym i chłodnym dźwiękiem porusza w nas każdy z pokładów wrażliwości. To wszystko jest w Your Ghost. A potem jeszcze ballada (I Must Leave London), jeszcze noworomantyczny, przesycony elektroniką klimat (Deleted Scenes). Zabarwiony kolorami wytwórni 4AD (szczególnie projektów Ivo Watts – Russella) The Nostalgist. I na koniec absolutna piękność – akustyczna ballada ze skrzypcami, melancholijnym śpiewem wokalisty to taki obraz polnej drogi, gdzie wiatr targa gałęziami starych wierzb, zwieszających się nad leśnym strumieniem (You can never get lost). Nic, tylko się zatracić w takich dźwiękach.
To znakomity album. Nie ma tu co prawda takiego chłodu, jak na poprzednich płytach, nie ma wiele zgiełku, raczej postawiono na dyskretność poszczególnych instrumentów, na selektywność brzmienia i na nastrój. Nastrój ciepły, czasami lekko (ale tylko lekko) wychłodzony, przesycony marzeniami i melancholią. Piano Magic stworzyli muzykę piękną, momentami bardzo przebojową, a mimo to pozostającą z nami na dłużej, niż jakieś tam przeboje jednego sezonu.
Cóż, szkoda gadać więcej. Zatem, polecam.