(...)Ojciec mnie już nie widział, bo mama zniknęła. Bóg też zniknął. Na imię mi Dina. Byłam nikim (...)
Są albumy, do których wracam przy specjalnych okazjach. Tak to jest, że czasami przychodzi TA właśnie chwila i wówczas nie ma przebacz. Rzucam wszystko i zaczynam słuchać. Czasami wystarczy mała, z pozoru niewielka iskra. Obejrzany film, przeczytana książka, fragment zasłyszanej rozmowy, strzępek telewizyjnego programu, wieczorne rozmyślania lub zajęcia jogi.
Podobnie jest z bohaterką niniejszej recenzji. Nie sięgnęłabym właśnie teraz, w grudniu po Homogenic, gdyby nie obejrzany ostatnio film. Przeanalizowany klatka po klatce. Sekunda po sekundzie. Produkcja, której bohaterką jest pokaleczona wewnętrznie, a jednocześnie silna kobieta, żyjącym w brutalnym i mizoginicznym świecie mężczyzn, gdzieś w krainie fiordów.
(...)Lorch był czarodziejem. Wystarczy by zagrał, a muzyka popłynęła przez dom jak lodowaty górski strumień. Gdy grał woda nie była niebezpieczna. Lorch mnie uniósł i przeniósł przez góry. Nie mogłam już upaść (...)
Björk jest dla mnie bardzo silną osobowością muzyczną, muzycznym kameleonem – w każdym dźwięku, jaki KREUJE, w tekstach, które TWORZY. Uwodzi mnie niespotykaną i niepowtarzalną barwą głosu, pasującą raczej do istoty nie z tego świata, niż do drobniutkiej dziewczęcej postaci. Muzyczna pasja i olbrzymia wrażliwość panny Godmundstdottir przyciąga w niesamowity sposób, jest tak wysublimowany i bardzo luksusowy deser. Wielu muzycznych krytyków pełną gębą uważa, że twórczość Islandki można podzielić na tę „przed”i „po” Homogenic. Chyba jest w tym twierdzeniu prawda. Debut i Post były bardzo eklektyczne i pomimo niesamowitego ładunku emocji nie do końca mnie przekonały. A Homogenic? To najpiękniejsza, najbardziej lodowata i przejmująca kreacja Björk. Kreacja, do której podchodzę bardzo osobiście i uczuciowo. Okoliczności powstania tego albumu były dość niezwykłe. Nieprzyzwyczajona do wszechobecnych dziennikarzy artystka, dość mało asertywnie reagowała na przejawy uwielbienia. Dodatkowo niezrównoważony psychicznie fan planował zamach na jej życie. Wszystkie te wydarzenia niewątpliwie wpłynęły na kondycję psychiczną Björk. Schowała się wówczas przed światem gdzieś w Hiszpanii i zaczęła pracować. Paradoksalnie – upalny iberyjski klimat był katalizatorem powstania najbardziej chłodnej płyty w dorobku artystki. Piosenkarka zatęskniła za ukochanym zimnem rodzinnej Islandii i z każdą piosenką powraca do ojczyzny gejzerów, by złożyć u jej stóp najpiękniejszy muzyczny hołd, jaki można sobie tylko wyobrazić.
Cudowne, wszechobecne orkiestracje. Przy niewielkiej pomocy swoich przyjaciół (Mark Bell, Howie B, Marius de Vries) artystka wykreowała niesamowity świat muzycznych halucynacji. Na Homogenic udało się uzyskać, kruchą jak lód równowagę pomiędzy delikatnymi, eterycznymi smyczkami, a szorstkimi i surowymi samplami. Dodatkowo – ze świetną muzyką korespondują znakomite, bardzo kobiece teksty. Materiał zgromadzony na albumie, może wydawać się w pierwszej chwili dość hermetyczny i nieprzystępny, ale jest to dzieło absolutnie spójne, homogeniczne, fenomenalne, będące wyzwaniem dla słuchacza. Przeszywający, bardzo charakterystyczny i cudowny głos Björk roztopi lodowate serce nawet najtwardszego melomana. Nie zamierzam tworzyć teorii, że muzyka Björk jest czytelna tylko dla wrażliwych dusz. Nie tędy droga. Nawet tacy pragmatycy i hedoniści, jak pisząca te słowa, wciągnięci zostaną w otchłań muzycznych podróży. Björk oferowała nam na Homogenic bilet do zupełnie innego wymiaru. Chciała, żeby każda osoba, która wsłucha się w te dźwięki odpłynęła, uniosła się jak w hipnotycznym transie, z którego ciężko się wyrwać.
Celebrujcie każdą sekundę tego niesamowitego dzieła.
(...)Droga Dino, jeśli odczytasz ten list – mnie już dawno nie będzie. Jak się masz Dino? Życie było dla ciebie łaskawe?(...)Dino, znalazłaś miłość? Powiedz, że znalazłaś. Że wybierzesz, życie a nie śmierć. I znajdziesz mężczyznę, który pomoże ci żyć w świecie bez duchów. Nigdy nie bądź sama, jak ja byłem. Miałem tylko jednego przyjaciela- Śmierć. Leży teraz obok mnie – wierna do końca. A jej zimny oddech wyciska mi łzy. Dina – zagraj dla mnie. Lorch
Inspired by I Am Dina w reżyserii Ole Bornedala.