1. SurREvival [6:07] 2. Queen of moulin rouge [6:42] 3. Sanktuarium (sanctuary) [5:49] 4. Blackbird [2:06] 5. Wish you were here [4:16] 6. The fifth season [9:18] 7. Nights in white satin [5:25] 8. Not so close (including excerpts form 'hush") [11:37]
Gdy 29 maja 2006 roku muzycy Quidam prezentowali swój półakustyczny set podczas odbywającej się co roku w Inowrocławiu imprezy „Najlepszy Produkt Roku", nie wiedzieli jeszcze, że nagrywają właśnie materiał na koncertowy krążek. Występ był co prawda rejestrowany, ale bardziej w celach pamiątkowych niż wydawniczych.
Tej płyty miało więc nie być, ale jednak ujrzała światło dzienne. Znalazło się na niej kilka utworów z SurREvival i stare dobre piękne Sanktuarium. Nie zabrakło także coverów będących atrakcyjnym (sentymenty słuchaczy na pewno odegrają dużą rolę przy ich odbiorze) uzupełnieniem repertuaru: miniaturowy, czysto akustyczny, beatlesowski Blackbird, legendarny łamacz serc Night In White Satin oraz, jak przyznają nie tylko muzycy Quidam, klasyk na klasykami czyli floydowskie Wish You Were Here.
Kompozycje z płyty SurREvival w wersjach półakustycznych nabierają nowego smaku. Dzieje się tak dzięki temu, że na koncertowym krążku znacznie więcej do powiedzenia (a raczej zagrania) ma Jacek Zasada. Jego flet nadaje muzyce Quidam specyficzną atmosferę, dodaje jej nieco subtelności i delikatności. Ciekawostką jest fakt, iż Jacek podczas Wish You Were Here zagrał na gitarze basowej.
Największym wyzwaniem dla aktualnego wokalisty Quidam, Bartka Kosowicza są utwory, które Quidam wykonywał razem z Emilią Derkowską. Na „Halfplugged…” jest to tylko jedna kompozycja, ale za to nie byle jaka. Trzeba przyznać, że akustyczne Sanktuarium z męskim wokalem jest już trochę innym utworem, wciąż jednak urzeka swym pięknem. I dobrze!
To, co Quidam zawsze potrafił robić bezbłędnie, to wtrącanie cytatów z klasycznych rockowych nagrań, do własnych kompozycji. Na „Halfplugged” posłuchać można „Hush” (z repreturaru Deep Purple) wplecionego w takty Not So Close. Znakomite zakończenie występu.
Muszę się przyznać, że początkowo dość sceptycznie podchodziłem do pomysłu wydania tego typu płyty przez Quidam. Myliłem się jednak. Ten krążek to niecała godzina spokojnej, nastrojowej (ten wspaniały flet…) muzyki. Dla fanów inowrocławskiej grupy pozycja zdecydowanie obowiązkowa. Pozostali słuchacze również nie powinni być zawiedzeni.
To dość specyficzny album, dlatego postanowiłem nie przydzielać mu „gwiazdkowej” noty.