1. Limbs [9:51] 2. Falling Snow [9:38] 3. This White Mountain on Which You Will Die [1:39] 4. Fire Above, Ice Below [10:29] 5. Not Unlike the Waves [9:16] 6. Our Fortress Is Burning... I [5:25] 7. Our Fortress Is Burning... II - Bloodbirds [6:21] 8. Our Fortress Is Burning... III - The Grain [7:10]
Całkowity czas: 60:03
skład:
- Don Anderson: gt
- John Haughm: vc, gt,dr
- Jason William Walton: b
Ocena:
7 Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
22.08.2006
(Recenzent)
Agalloch — Ashes Against The Grain
Ashes against the grain to trzecia „pełnoprawna” długogrająca płyta amerykańskiej grupy Agalloch. Swą muzyczną karierę zespół zaczynał w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych, a za jego najbardziej reprezentatywny album uznaje się często, wydane w 2002 roku „The Mantle”. Po czterech latach, muzycy postanowili uraczyć nas kolejnym krążkiem. Na Ashes Against The Grain, Agalloch trzyma się drogi obranej na poprzednich płytach.
Komponowane przez pochodzący z Portland kwartet dźwięki to na pewno gratka dla zwolenników klimatycznego metalu. Mieszając elementy znane z twórczości takich zespołów jak Katatonia, Green Carnation, Anathema, Opeth czy też Tiamat i dodając do tego własne pomysły Amerykanie znaleźli niszę, w której czują się znakomicie. Na Ashes Against The Grain połączyli ze sobą trzy muzyczne sfery: floydowski klimat, folk, i energiczne gitarowe riffy. Mocnym punktem Amerykanów są aranżacje – czasem bardzo rozbudowane, innym razem bardzo skromne, akustyczne. Na swojej stronie internetowej muzycy zapewniają, że zawsze starają się grać progresywnie, a jednocześnie pamiętać o swych metalowych korzeniach. Trzeba przyznać, że trafnie scharakteryzowali swoją twórczość.
Trwające około godziny Ashes Against The Grain wypełnia 8 dość rozbudowanych (wyjątkiem jest tu miniaturowa, półtoraminutowa kompozycja zatytułowana This White Mountain on Which You Will Die – pełni ona raczej rolę wstępu do następującego po niej utworu Fire Above, Ice Below), ciekawych kompozycji. Dominuje mroczna, pełna emocji i niepokoju atmosfera.
Sprawą kontrowersyjną jest wokal: w przeważającej części growlowy. Chociaż się do niego przyzwyczaiłem, jest według mnie najsłabszym z ogniw składających się na ten album (Do płyty Mantle mam podobne zastrzeżenie – dlatego szczerze się przyznam, że po prostu nie przepadam za growlem). Z drugiej jednak strony można potraktować go jako kolejny instrument, trzeba bowiem przyznać, że nierzadko podkreśla tajemniczy, „ciemny” klimat muzyki. Zresztą, nie ma na Ashes Against The Grain śpiewu przesadnie dużo. To album w znacznej mierze instrumentalny.
Na szczególne wyróżnienie zasługuje na pewno kompozycja Fire Above, Ice Below. Rozpoczyna ją subtelna partia akustycznej gitary połączona z delikatnym (tym razem) śpiewem – Johana Haughma. W późniejszej fazie utwór stopniowo nabiera rozpędu, by zakończyć się szaloną gitarową pętlą.
Warto także zwrócić uwagę, na wieńczącą album, trzyczęściową suitę Our Fortress Is Burning. Agalloch odsłania tutaj swoje drugie, mniej metalowe, a bardziej eksperymentatorskie oblicze. Poruszamy się teraz w nieco łagodniejszych, ale tak samo wciągających i tajemniczych, ambientowych rejonach. Ostatnia część suity, The Grain, to w zasadzie eksperyment z elektroniką, przywołujący na myśl dokonania Tangerine Dream. Dość zaskakujące zakończenie albumu.
Płytę Ashes Against The Grain muzycy Agalloch na pewno mogą zaliczyć do udanych. To album bardzo spójny, niezwykle emocjonalny i posiadający specyficzny klimat. Sądzę, że miłośnikom zespołów wymienionych przeze mnie na początku (do których także się zaliczam) spodoba się z pewnością.
7 z plusem.