Todesboden to amerykańska formacja powstała z inicjatywy Laurie Ann Haus (Rain Fell Within, Autumn Tears, Empheral Sun). Jej muzyczne aspiracje sięgają głęboko w świat muzyki celtyckiej, klasycznej, bałkańskiej, rockowej i nawet tzw.: world music. W roku 2003 przy współpracy Jasona Aarona Wooda (gitara, bas, programowanie) oraz Patricka Geddesa (skrzypce) nagrała Epkę Stormbringer, wydaną w 2004 roku. Rok później do zespołu dołączyli James Lamb (instrumenty klawiszowe) i Jason Ian-Vaughn Eckert (bass). Razem rozpoczęli pracę nad pełnometrażowym wydawnictwem "Sleep now, quiet Forest".Album ostatecznie ukazał się nakładem Prophecy Productions. To trwające niespełna godzinę dzieło zawiera olbrzymią partię ciekawego i zróżnicowanego materiału.
Surrender to the Sea rozpoczyna się pięknym fortepianem, któremu od pewnego momentu towarzyszy bardzo ciekawy głos Laurie. Chwilami przypomina oczywiście Tarję Turunen, ale to głównie przez śpiew operowy. Jednak nie ma tu owej drapieżności, jest raczej wołanie starego świata. W refrenie uderza nas mocna partia gitar, która przechodzi w lekko epicki rytm. Zaś sama Laurie raczy nas wokalizą. Surya Namaskara to jeden z najciekawszych dla mnie utworów na płycie. Swoim klimatem zbliżony do dokonań Dead Can Dance – dziwne dźwięki, lekko perskie brzmienie, niezrozumiałe słowa wypowiadane (wyśpiewywane) w starożytnym języku. Do tego werble, flety, skrzypce, ciekawie zagrana partia gitar, fortepian. Wciąga i zmusza do kilkukrotnego zagłębienia się w ten jeden utwór. Trianon dużo bardziej przypomina Nightwish , typowe dla epickiego metalu rytmiczne gitary i wysoko postawiony śpiew. To co zdecydowanie odróżnia Todesboden od Nightwish, to świetnie wkomponowane skrzypce i zaraz po nich fortepian, pracujące w środku i pod koniec utworu. Aengus Ógs Fiddle zgrabnym skokiem przenosi nas zupełnie gdzie indziej. Tutaj bliżej do muzyki celtyckiej, delikatna gitara akustyczna, skrzypce i zamiast perkusji bodhran. Sam utwór jest ciepły, ale jednocześnie samotny. Świetnie rozpoczyna się Fading Empire, a potem jest już tylko lepiej. Skrzypce lekko klezmerskie, delikatne instrumenty strunowe i bardzo, bardzo łagodny wokal. Potem uderzają nas gitary, zas finał... po prostu Was zaskoczy.
Ghost of the Crescent Moon to jakby przejazd do Hiszpanii. Odrobina tamtejszych gitar, a śpiew też bliższy tamtejszej muzyce – mimo, że językiem jest wciąż angielski. Ale to tylko intro do utworu. Przed drugą minutą pojawiają się mocne gitary, a i śpiew nabiera mocy i choć w dalszej części jest chwilami bardziej lirycznie, to cały utwór ma dość mocne i drapieżne brzmienie. Flow My Tears przenosi nas do średniowiecza. Jest tylko piękny, smutny głos, skrzypce i bardzo staro brzmiący instrument strunowy – dźwięk może was zaskoczyć. Sailing Alone to najbardzij pokręcony i psychodeliczny utwór na płycie. Dużo tu połamanych dźwięków i rytmów (choć oczywiście w odniesieniu do epickiego metalu). Lullaby uśpi nas szybciutko, krótki, miły I usypiający utwór – jak na kołysankę przystało. Czego można spodziewać się po utworze zatutułowanym Battle of Kadesh? Mroku, gwałtu, wojny, śmierci, zemsty i wielkiej, wielkiej bitwy. I dokładnie to mamy w tym utworze. Najdłuższy na płycie, mroczny, mocny i drapieżny. Świetnie dopasowane gitary, skrzypce i przejmujące, przeszywające wokalizy. Te prawie ośmiominutowa suitę warto wysłuchać w skupieniu, najlepiej głośno i bez zakłóceń z zewnątrz. Pojawia sie tutaj mnóstwo specjalnych dźwięków, przejść, zagrywek, podkładów i aranzacji. Rytm się cmienia, faluje, powraca ale i tak wiemy, że jest to opowieść bitewna. Doskonała! Całość zamyka tytułowy Sleep Now, Quiet Forest, który Laurie napisała razem z A.Tolonenem - Finem tworzącym muzykę akustyczną, oparta na starych baśniach, folkowych opowieściach. I taki właśnie jest zamykający utwór. Pełny opowieści starszych, niż jesteśmy w stanie sobie wyobrazić. Łagodny, lekko ambientowy i bardzo akustyczny.