Wszyscy psioczą na ten kanał TVP Kultura, ( i poniekąd słusznie , bo to przeważnie drętwizna i nuda) ale właśnie tam po raz pierwszy zobaczyłem i usłyszałem Jaga Jazzist. W rustykalnym wnętrzu grupa młodych ludzi grała sobie na różnych, i to bardzo , instrumentach. Grali długo , smacznie i przyjemnie. Zachęciło mnie to do poszukania czegoś więcej. Najpierw dotarłem do tegorocznej „What We Must”. Na naszym forum kilka osób na początku roku wypowiadało się o niej bardzo pozytywnie, nawet kilka utworów pojawiło się NMP. Muzycznie, moim zdaniem jest to skrzyżowanie Sigur Ros z Polyphonic Spree (a Polyphonic Spree to współczesne skrzyżowanie późnych The Beatles, The Move i Mamas And Papas) . Człon „Jazzist” w nazwie, nieodparcie kojarzący się z jazzem , też nie jest przypadkowy, a za niego odpowiada Pat Metheny, to znaczy nawiązania do jego twórczości . Są to oczywiście porównanie jak najbardziej mocno przybliżone , bo muzycy tej formacji przyznają się do fascynacji najprzeróżniejszymi wykonawcami, najczęściej bardzo odległymi od siebie stylistycznie. Razem tworzą muzykę fascynującą - pełną polotu, luzu i niesamowitej swobody. Pełną lekkich, zgrabnych melodii, skrzącą się od wirtuozerskich popisów członków zespołu. Do tego odpowiednia produkcja, żeby każdy instrument miał swoją przestrzeń. Wydaje się, że skomponowanie i nagranie jej, przyszło im niesamowicie łatwo i prosto – weszli do studia – bęc, bęc, jeden kawałek za drugim, spod dużego palca, słoneczko świeciło, wszyscy mieli świetne humory. Nie wiem jak było naprawdę , pewnie sporo inaczej, ale pogodny nastrój tej płyty jest nie do pominięcia.
Oprócz „What We Must” znam jeszcze dwie płyty – „The Stix” (szkoda, że nie „The Stig” :) * ), „A Livingroom Hush” i „Magazine” – ponoć to EPka, ale trwa ponad 40 minut. To też całkiem udane płyty, ale nieco inne. Widać , że muzyka Jaga Jazzist ewoluowała. Na wcześniejszych krążkach więcej jest nowoczesnej elektroniki, z okolic szeroko pojętych tanecznych rytmów i więcej elementów jazzowych. Na „What We Must” zespół skierował się bardziej w stronę rocka, i to bardzo melodyjnego. Jednak bez strat w poziomie artystycznym. Można nawet powiedzieć , że ze sporym zyskiem, bo znacznie zyskali na oryginalności. A sposób w jaki traktują swoje utwory, kojarzy mi się z Caravan, z ich najlepszych lat – kompozycje ozdobione niezliczoną ilością solówek, pasaży, ornamentów, ale zawsze wynikających w jakiś sposób z tematu przewodniego.
Koniec roku się zbliża, i jak na razie jest to dość mocny kandydat na wysoką pozycję w moim rocznym zestawieniu. Na pudło się raczej nie załapie , bo są mocniejsi zawodnicy, ale na pewno jest to najpogodniejsza płyta tego roku.
* - The Stig - człowiek bez twarzy, tajemniczy kierowca, ponoć wyścigowy, testujący w „TOP GEAR” u Jeremy’ego Clarksona różne, najczęściej bardzo sportowe samochody. Oprócz niewątpliwych umiejętności jako kierowca, ma bardzo dobry gust jeśli chodzi o muzykę – słucha min. Focus, Yes, Camel , Jethro Tull , ELP, Camel, VDGG, Greenslade. Wow!!
Zobaczyć go można na kanale TVN Turbo - prawie codziennie.