Nowa płyta FBFOS? Tak szybko? Eee tam, niemożliwe. Pewnie jakieś odrzuty , albo koncert. Przecież poprzednia wyszła we wrześniu. A jednak to zupełnie nowa płyta z zupełnie premierowym materiałem. Widać FBFOS od wykonawców z lat siedemdziesiątych zapożyczyli nie tylko stylistykę, ale i też częstotliwość wydawania płyt.
Recenzując debiutancką płytę Bandy z Kosmosu (he,he) trochę się ich czepiałem za zbytnie przywiązanie do hawkwindowego oglądu space-rocka. Teraz jest nieco więcej rocka progresywnego i hard-rocka (znowu głęboko kłania się szwedzki klasyk – November, ale nie tylko). Członków zespołu też więcej – na okładce wyszczególniono siedem osób . Nie jest to już tak jednoznacznie hawkwindowskie, albo przynajmniej nie w takim stopniu jak na „We’re in It...”. Albo jest jeszcze bardziej. W sumie nie wiem... Wtórne to okrutnie, tylko, że to cholernie efektowny album i słucha się go doskonale. Wiedzą czego chcą i widocznie tak ma być. Amen.
Poprzednio było to dość surowe , motoryczne granie, jak na najwcześniejszych płytach Brocka i jago zacnej kompanii. Teraz pojawia się sporo więcej elektroniki. Nie tylko takiej „efektowej”, siermiężnej typu „ziuuu”, „wiuuu” jak poprzednio, ale jest kilku ludzi , którzy normalnie grają na różnych syntezatorach. Rockowa energia debiutu została nieco przyczesana przez znacznie bogatsze brzmienie i bardziej rozbudowane aranżacje. Muzyka jest bardziej wyrafinowana i różnorodna. Wszystkie utwory są połączone ze sobą i tworzy to pewnym stopniu muzyczną całość. Tak jak Hawkind, FBFOS potrafi (już) łączyć na jednej płycie fragmenty rockowe z elektronicznymi impresjami, czasami nawet w jednym utworze. I robi to tak sprawnie i płynnie, że nie czuje się sztuczności takiego połączenia.
Lepsze aranżacje, lepsze brzmienie, lepiej wyprodukowane, lepsze muzycznie - ta płyta jest lepsza niż debiut.
W barwach tej samej wytworni występuje Oresund Space Collective i zdaje się, że pewna osmoza między tymi zespołami zachodzi. Na razie FBFOS dalej jest zespołem na dorobku. Ale jak tak dalej pójdzie, Brock będzie spokojnie mógł odejść na zasłużoną emeryturę, bo następców to się chyba dochował.