Ocena:
8+ Absolutnie wspaniały i porywający album.
26.08.2005
(Recenzent)
Ecstasy Project Trio — Realium
Płyta została wydana pod szyldem PolishJazz.com (Polish Jazz Network), dużego i prężnego medium, które za oceanem promuje naszych polskich twórców jazzowych. Zapytacie więc, dlaczego zdecydowałem się na napisanie kilku słów o tym wydawnictwie na łamach tego portalu. Odpowiedź jest prosta. Płyta jest tak dobra, tak smutna i tak bardzo interesująca, że plułbym sobie w brodę, gdybym nie spróbował was zachęcić do zapoznania się z tą muzyką. Ta płyta to awangarda na łamach portalu, który dla wielu jest awangardowy.
Ecstasy Project Trio to bydgoski zespół założony w roku 1998 przez Rafała Gorzyckiego, który dobierał muzyków potrzebnych do osiągnięcia odpowiedniego brzmienia na pierwszej płycie Ecstasy Project (tak też pierwotnie nazywał się zespół). Potem, w ramach zmian, które nierzadko mają miejsce w nowych zespołach, utworzyło się trio (pod obecną nazwą) w skład którego, poza Rafałem Gorzyckim, wchodzą Łukasz Górewicz i Patryk Węcławek i w roku 2003 drugi album grupy, zatytułowany Realium, ujrzał światło dzienne,
Realium I Płyta rozpoczyna się psychodeliczną przestrzenią klawiszy, przypominających mi płyty The Drop – Briana Eno (1997) w tych pięknych pojedyńczych dźwiękach fortepianu, czy Pictures At An Exhibition – Isao Tomity (1975) w całej reszcie. Zupełnie niejazzowo.
Realium II - tu jest już bliżej do jazzu, choć nie do końca. Perkusja jazzowa, lecz skrzypce... Nie są stricte jazzowe, nie są też klasyczne. To coś pomiędzy z dodatkiem potężnej dawki rozpaczy. Płaczą, smucą się i przygniatają. Utwór powolutku się rozkręca i dzieje się w nim coraz więcej i więcej, ale nadal jest bardzo, bardzo smutno. I to jest przepiękne. A potem nadchodzi wiosna.
Realium III to optymistyczny, choć spokojny utwór, gdzie ciekawie brzmi perkusja i afrykańskie bębny. Zaś dźwięki wydobywane przez skrzypce od czwartej minuty kojarzą mi się z Ozric Tentacles. Nadciągają tatarskie kohorty, to
Realium IV. Na szczęście ich atak można odeprzeć, choć jedynym znanym mi sposobem to odłączenie zasilania. A tak naprawdę, bardzo interesujące intro na bębnach, bębenkach i werblach. Intro, które trwa ponad trzy minuty, jednocześnie wyczerpując swój limit gry. Potem jest już tylko fortepian i żałośnie brzmiące skrzypce. Choć niezupełnie, jeszcze na końcu lider zespołu wzbudził w nas niepokój – tym razem talerzami.
Realium V - przez długą, długą chwilę zastanawiałem się czy nie zaśpiewa Artur Rojek. Na szczęście nie, a sam utwór zmienia swą charakterystykę na zdecydowanie mi bliższą. Zawodzący bas (wah-wah), ciekawy akompaniament gitary i oczywiście, gdy już traciłem nadzieję – skrzypce. I nagłe zakończenie. W
Realium VI główny instrument (skrzypce) wdaje się w dyskusję ze wszystkimi instrumentami i moim zdaniem mimo podchodów i ciekawych form, przegrywa z perkusją (która schodzi ze sceny ostatnia). Choć bój wiedzie zażarty – a może to tylko przekomarzanie się?
Realium VII to znów przepiękne, lecz zarazem niesamowicie smutne skrzypce. Po dłuższej chwili na plan pierwszy wychodzi gitara basowa, choć snów otaczają ją przetworzone skrzypce. A gdzieś w oddali, w lewym dolnym kanale słychać Briana Eno. Na zakończenie przenosimy się do ciepłej i słonecznej Holandii, a to za pomocą
Realium VIII, które od razu skojarzyło mi się z Robin Nolan Trio. Wszystkie instrumenty współgrają, ale każdy z nich ma swoją chwilę - i fortepian i klawisze i gitara i bas. To najbardziej jazzowy utwór na całej płycie. Tempo się zmienia, każdy z instrumentów chce być przez tę chwilę najważniejszy i każdemu się udaje. I tylko tulipany wyciągają się ku słońcu.
Powtórzę. Jest smutno, chwilami bardzo smutno. Jest psychodelicznie i nieszablonowo. Jest często niejazzowo (w tradycyjnym sposobie rozumienia tego określenia). Jest cudownie, świetna odmiana w otaczającym nas zaklętym kręgu nijakiej komercji, która nic a nic nie wnosi do naszego życia, a wręcz przeciwnie - wiele nam odbiera. Odbiera nam wolę
myślenia, słuchania, pojmowania muzyki, rozmawiania z muzyką. Ecstasy Project Trio bardzo realnie pozwala nam odetchnąć i choć przez te pięćdziesiąt minut przenieść się do nierealnego Realium, gdzie czeka na nas Muzyka. Gdy zaś czas się skończy, pozostaje nam... przenieść się tam z powrotem.
"Ecstasy Project to droga w harmonię i spokój, odskocznia od awangardy"
Rafał Gorzycki