Wydana w 1995 roku przez norweskie wydawnictwo Kirkelig Kulturverksted zajmujące się od ponad trzydziestu trzech lat promocją norweskiej muzyki, kultury i folkloru, płyta Kirtstin Lavransdatter jest trzynastą, pełną płytą bardzo znanego w jazzowym świecie basisty. Arild Andersen jest kilkukrotnym laureatem nagrody Grammy (1983, 1986, 1989) nagrywającym przede wszystkim dla wspomnianego wcześniej wydawnictwa, oraz znanej jazzowej wytwórni ECM. Współpracuje z wieloma znanymi muzykami, takimi jak: Marcus Stockhausen, John Marshall, Bill Frisell, Ralph Towner, Nana Vasconcelos, Jon Christensen, czy w końcu z takimi nazwiskami jak Jan Garbarek (już od 1967 roku), Chick Corea, Sonny Rollins, Stan Getz, Sheila Jordan.
Muzyka, jaką znajdziemy na tym albumie to oprawa muzyczna do przedstawienia teatralnego, opartego na jednej z najbardziej znanych powieści norweskich. Kristin Lavransdatter czyli Krystyna córka Lawransa to przejmująca opowieść o życiu w Norwegii, w trzynastym wieku. Trylogia ta napisana w latach 1920-1922 przez Sigrid Undset została przetłumaczona na ponad trzydzieści języków, zaś sama autorka otrzymała za nią literacką nagrodę Nobla w 1928 roku. W Polsce w 1994 roku można było wysłuchać czteroczęściowe słuchowisko radiowe w adaptacji Elżbiety Marcinkowskiej, oparte na tej powieści. Zaś dwa lata później wszystkie trzy tomy wydało wydawnictwo Książka i Wiedza. Wróćmy jednak do muzyki i do naszego basisty.
Poza kilkoma wyjątkami Nidaros, Flommen, Pesten płyta jest raczej pogodna, – choć sama historia wesołą nie jest. Trzeba jej słuchać jako całości, gdyż jest jakby (co do tego nie mam stu procentowej pewności) koncept albumem. Cała płyta opisuje trzy tomy historii i słuchając jej w całości, mamy okazję zapoznać się z tą historią. Fani Jana Garbarka z radością tej płyty wysłuchają, gdyż jest w niej wiele nawiązań do tego właśnie artysty. Jest również olbrzymia dawka własnej twórczości, opartej na jazzie Simons Festemø, Erlends Flukt i norweskim folklorze Kristin Og Alvemøen, Pilgrimssang, Sunniva. Znajdziemy też mroczne, psychodeliczne dźwięki niczym z krainy Mordoru Isvind. Gdybym się uparł, stwierdziłbym, iż twórcy muzyki do okropnego filmu Titanic, żywcem zaczerpnęli podstawowy motyw (jakże znany rzeszom kinomaniaków – i nie tylko) właśnie z tej płyty Bryllupsmarsj. Jednym z najbardziej przejmujących i zarazem najpiękniejszych utworów na tej płycie jest potężny, mroczny Nidaros, w którym usłyszymy chóry, potężne organy katedralne i wołanie śmierci. Fenomenalne zagranie, które przywołuje ducha Jana Sebastiana Bacha. Oczywiście nie mogło zabraknąć muzyki średniowiecznej Dans. Zaś ja, wraz z zoną znaleźliśmy jeszcze jedno zastosowanie tych melodii... naprawdę skuteczne.
Zapytacie:, co ta płyta robi w tym miejscu, w tym portalu? Odpowiedź jest prosta. Płyta jest prześliczna, warta polecenia i wsłuchania się w opowiadaną historię, a przede wszystkim podjęcia próby odnalezienia jej w polskim sklepie muzycznym. Ostrzegam, może to być trudne zadanie, ale wytrwali zostaną nagrodzeni. Podpowiem mniej wytrwałym, że bez kłopotu kupicie ją w Norwegii.