Nie sądziłem, że ta płyta w ogóle się ukaże. Od czasu genialnej płyty Lialim High młodzi Szwedzi z Twin Age Szwedzi milczeli. Pojawiły się nawet pogłoski, że zespół się rozwiązał, choć w prywatnej korespondencji gitarzysta John Lowenadler zapewniał mnie, że muzycy nadal się spotykają, ale praca nad nowym materiałem posuwa się wolno. I oto we wrześniu nagle pojawiła się wiadomość o nowym albumie Twin Age. Zamówiłem go od razu, mimo dręczącego mnie przeczucia, że nie przeskoczą poprzeczki, jaką zawiesili sobie na Lialim High...
Napiszę bez ogródek: przeczucie było słuszne. Przede wszystkim utwory zmieniły swoją strukturę: większość z nich jest krótsza i bliższa piosenkowemu formatowi. Powoduje to, że wokal Johana Hanssona jest bardziej wyeksponowany niż poprzednio, co nie wychodzi mu na dobre. Wiele osób niezbyt dobrze przyjmowało go już na wcześniejszych płytach, teraz i ja muszę stwierdzić, że irytująca barwa głosu Hanssona i kiepska dykcja działa odpychająco i niewiele pomagają żeńskie chórki wprowadzone w dwóch utworach.
Instrumentalistom nie do końca udało się odrobić dystans stracony przez wokalistę. Naprawdę udane są tylko dwa utwory: Losing The Time I've Won i instrumentalny The Last Itas. Słychać w nich echa niedawnej świetności, pojawiają się dłuższe, ciekawie rozwijające się zespołowe tematy instrumentalne i niebanalne melodie grane unisono przez klawisze i gitarę. I aż szkoda, że ten drugi kończy się po czterech minutach... Swoje momenty mają również najdłuższe utwóry na płycie: Two Stories i The Gates Will Open. W pierwszym uwagę przykuwają klimatyczne przejścia z dymanicznego grania do akustycznych pasaży, niestety całość jest położona przez wokalistę. W The Gates Will Open zachowało się chyba najwięcej rytmicznego niepokoju, tak fascynującego na Lialim High.
Skoro trochę tych perełek udało mi się znaleźć, to aż tak źle nie jest. Moving The Deckhairs jest niezłą płytą, która niestety najbardziej cierpi przy porównaniu jej do swojej poprzedniczki. Czuje się, że inspiracja muzyków gdzieś uciekła, zapewne w nawale codziennych zajęć, które nie pozwalają na prawdziwe poświęcenie się muzyce... Interesująca jest zaledwie połowa płyty, ta złożona z dłuższych utworów, do tego instrumentalny The Last Itas i ewentualnie My Dreams Are Fulfilled, jako najciekawszy z krótkich kawałków. Ale nawet najlepsze momenty płyty nie dorównują klasą nieziemsko doskonałej Lialim High - dlatego zachęcam do sięgnięcia przede wszystkim po tę płytę.