skład:
Pat DeLeon - drums, percussion, backing vocals; Chris Herin - electric and acoustic guitars, mandolin, banjo, keyboards; Paul Rarick - lead and backing vocals; Jeff Whittle - bass guitar
Przedświąteczny nastrój i takaż gorączka, a tu trza przysiąść do klawiatury bo recenzenckie obowiązki wzywają. Pomachawszy zatem stojącemu za oknem bałwankowi ulepionemu z deszczu i błota, bo śniegu wciąż w tym okrągłym roku jak na lekarstwo biorę się do pracy :-) Trzecia płytka Amerykanów z Tiles, druga zaś recenzowana na łamach Caladana nie zmienia stylistycznego oblicza zespołu. Muzyka formacji to nadal progresywny hard - rock w jak najlepszym rozumieniu tego wyrażenia. Zmienił się natomiast troszeczkę skład: mamy nowego perkusistę - Pata DeLeon, który nie dość, że młóci po garach jak się patrzy to na dodatek wspomaga wokalistę w chórkach - stąd też są one częściej stosowane i wypadają lepiej niż na poprzednim wydawnictwie. Poszerzyło się również nieco instrumentarium - Chrisowi Herinowi - tradycyjnie już odpowiedzialnemu za większość kompozycji dobyło do obsługiwanego zestawu banjo. Napisałem, że stylistycznie Presents Of Mind nie jest niczym nowym, czyżby zatem zespół stał w miejscu ? Otóż absolutnie nie ! Krążek dowodzi czegoś zupełnie przeciwnego - Amerykanie udoskonalili swoją manierę w bardzo wyraźnym stopniu. Powstało przez to dzieło znacznie dojrzalsze niż Fence The Clear i co ważniejsze po prostu lepsze. Na pierwszy "rzut ucha" wybijają się przede wszystkim dwie kompozycje - początkowa Static i końcowa Reasonable Doubt tworząc nader zgrabną klamrę spinającą resztę. To co w nich urzeka to piękne brzmienie gitary akustycznej, pomimo zachowania odpowiedniej ciężkości grania oraz prześliczne melodie - zwłaszcza Reasonable Doubt nie ma tu sobie równych. Niezależnie od czasowej dwucyfrówki nie jest to suita, ale raczej bardzo długa i naprawdę bardzo piękna ballada - dla mnie mogła by trwać i 20 min. - nie nudzi się ani przez moment, dodatkową atrakcją jest zaś niewątpliwie dźwięk uwielbianych przeze mnie skrzypiec. Wspomnianą już resztę stanowią, pomijając dwie instrumentalne miniatury, dosyć wyrównane kawałki, choć i tu wyróżniłbym niektóre - Ballad Of The Sacred Cows to blisko 7 minutowa, też instrumentalna kompozycja, w której dzieje się nadzwyczaj wiele - zmiany klimatu następują jedna za drugą, zaś muzycy technicznie odstawiają kawał dobrej roboty serwując nam swoisty przegląd brzmień - od niemal metalowych do wyciszonych, akustycznych. Na Taking Control z kolei bardzo ładnie słychać i mandolinę Herina i wspomniane już banjo. Znakomitym utworem jest wreszcie Safe Procedures, który mi osobiście momentami przypomina nieco muzykę U2 ze wczesnych, doskonałych wydawnictw Irlandczyków. Trwające aż do zakończenia utworu, zahaczające o psychodelię wymiatanie panów z Tiles jest naprawdę na pierwszorzędnym poziomie. A na koniec...a na koniec już wiadomo - czyste piękno każące do recenzowanej płytki wracać raz po raz - polecam każdemu nie mogąc się już doczekać kolejnej propozycji tej niezwykle ciekawej formacji.