Znowu zacznę od oczywistego stwierdzenia, że każdy gatunek muzyki powinien posiadać swojego ambasadora. Sutcliffe Jugend jest tym dla power electronics, czym np. Depeche Mode dla synthpopu. Co prawda obie grupy dzieli podejście i charakter elektronicznego grania, jednak w swojej strefie cieszą się podobnym statusem. Nie widzę przeszkód w jednakowym szanowaniu artystów z różnych kręgów, czy to muzyki popularnej i antykomercyjnej, a nawet w odkrywaniu ich pokrewieństwa pomimo różnic. Moja koleżanka lubi w tym samym stopniu Jessie Ware i Chelsea Wolfe i jest to moim zdaniem godne pochwały. Twórczość duetu Sutcliffe Jugend, czyli Kevina Tomkinsa i Paula Taylora, opiera się na perwersji oraz nihilizmie hałasu i wrzasku. Z czasem panowie stopniowo wychodzili poza bazę swojego macierzystego stylu i zaczęli przemycać różne składniki do swojego brzmienia. Dorobili się dość pokaźnej dyskografii, dowodząc, że stać ich na więcej niż zamknięcie w stylistyce, w której są prekursorami. Świadczą o tym wydawnictwa takie jak SLAVES, Nude And Full Of Wounds, a zwłaszcza Slaves No More, będący pomostem pomiędzy starym, a nowym obliczem formacji. Sutcliffe Jugend zakończył działalność pod oficjalną nazwą poczwórnym Relentless, jak dla mnie albumem na miarę opus magnum grupy i całego gatunku. To już był nie tylko electro noise, lecz nieobliczalna mieszanka death industrialu i dark ambientu. Tomkins i Taylor wspięli się wtedy na wyżyny swoich możliwości jakby w podsumowaniu swojej aktywności muzycznej. Tymczasem dwójka artystów bynajmniej nie zakończyła procesu tworzenia, zmienili nazwę, początkowo na Slaves No More, wydając klimatyczny i mroczny krążek The Unraveling z wokalem, a raczej recytacjami Tomkinsa w manierze Scotta Walkera, aby następnie kontynuować drogę jako Sutcliffe No More. Repertuar sygnowany SNM wcale nie jest odległy od programu Sutcliffe Jugend, lecz więcej w nim elementów i pierwiastków. Zespół nie stracił na swojej bezkompromisowości, która nabrała tylko dojrzałości.
Na Relenless można znaleźć utwór Domestic, dotyczący przemocy domowej. Tomkins w swoich tekstach, delikatnie mówiąc, nie owija w bawełnę nie szczędząc drastycznych szczegółów w opisie nadużyć i patologii wszelkiej maści. Temat tego utworu Sutcliffe No More przełożył na koncept całego, pierwszego albumu pod nowym szyldem. Dwupłytowy Domestic, powstały w momencie pandemii, omawia ten trudny czas komentując brutalność ludzkich zachowań pod wpływem izolacji. Atmosfera i treść płyty starają się udowodnić, iż odosobnienie rodzi w człowieku najgorsze cechy. Całość kojarzy się z filmową ścieżką dźwiękową do niepokojącego dramatu lub psychothrillera. Tomkins wciela się w narratora opowieści rodem z kronik kryminalnych szokujących zbrodni. Stara się wnikać w duszę oprawców i ofiar. Nie bawi się w subtelności zachowując poetycką estetykę doboru słów. Nie doświadczymy wydzierania się i hałaśliwych jazgotów. Słyszymy muzykę potrafiącą działać na wyobraźnię, obrazową, ilustracyjną, pozornie stonowaną, powoli narastającą przy czym korespondującą ze słowami, oddającą ich ciemną stronę. Głos Tomkinsa czasami przypomina Jigsawa z serii Piła i trzeba przyznać, zdarza się zahaczać o pretensjonalność i wydumanie. Niektórzy mogą poczuć się zniecierpliwieni brakiem zaskakujących zwrotów akcji, jak w innych propozycjach grupy. Z drugiej strony, warto wciągnąć się w ten klimat w spokoju i ciszy, poddając się oddziaływaniu, żeby wychwycić małe subtelności drzemiące w kompozycjach. Można usłyszeć pianino (Imperfect Tragic), chóralne epizody i modyfikacje. W Talent, czyli na początku drugiego dysku, mamy sporo napięcia w tle i zmieniający się wokal Tomkinsa, ale ten suspens nigdy nie kończy się w pełni rozładunkiem emocji, wybuchem, eksplozją czy dźwiękowym plot twistem. Zaraz po nim Hide, w drugiej połowie dostarczający tak gęstej aury za pomocą zawodzącej, nawiedzonej gitary i odgłosów w tle, że można kroić ją nożem. Z kolei The Day Before You Came (The Letter) rozpoczyna nastrojowe, ładne intro, coś w rodzaju szybującej, przestrzennej syntetyki wyjętej z Blade Runnera 2049, One Piece Missing ma ciekawe przejście w finale, progresję z nutą grozy, niemal jak filmowy jump scare.
Domestic może rozczarować zwolenników brudu, głośności, dynamiki czy poszarpanych dźwięków industrialu, w zamian powinien usatysfakcjonować wielbicieli dark ambientu z rozciągniętym dronem dobrej jakości, z monologami w pakiecie. Sutcliffe No More Ex Sutcliffe Jugend częściowo zmienił muzyczną maskę nie zapominając skąd się wywodzi. Z powodzeniem sięga po nowe warstwy dźwiękowe i wprowadza na swoje terytorium. Poszerza obszary wkraczając w nowe rewiry. Kolejne albumy pokazują, że nie odciął się od korzeni. Mrok i szaleństwo mają różne twarze, a Tomkins i Taylor potrafią to ucieleśnić w swoich dźwiękach. Domestic, jako zapis przemocy domowej w czterech ścianach i w różnych wariantach, jest tego kolejnym przykładem.
PS Album dostępny jest na Bandcamp z utworami w 30-sekundowej, wstępnej odsłonie.