Kraj tulipanów symbolizował niegdyś przyjemną muzykę elektroniczną. Klubową i taneczną. Didżeje z tamtego okresu i rejonu święcili triumfy w całej Europie. Ale ich gwiazda nieco przybladła. Pojawiły się postacie na tamtejszej arenie stawiające na zupełnie przeciwstawny kierunek muzyczny. Korzystają z podobnych nowinek technicznych, ale na całkowicie odmiennym gruncie. Jednym z nich jest Mories de Jong, który jako Gnaw Their Tongues nadaje nowe znaczenie dźwiękowej transgresji. W Aderlating spełnia się jako ciemna strona technologii dźwięku mającej swoje zakorzenienie z gatunku dark ambient. Nie jest to jednak typowa odmiana tego nurtu, lecz znacznie bardziej diaboliczna i chora jego interpretacja. Sataniczno-noisowa oprawa, dusząca powłoka syntetycznych pętli, opętańcze głosy wtopione w dźwiękową maź, kojarzące się z wywoływaniem demonów, to znaki charakterystyczne tego projektu. Nie bez kozery krytycy nadali jej termin „black ambient”.
Album „Hell Follows” nie jest wyjątkiem od reguły, jednak tutaj mamy do czynienia z bardziej gładkimi i przejrzystymi planszami w podkładach, jakby bardziej przyswajalnymi w porównaniu z poprzednimi wydawnictwami. Nie oznacza to wszakże, że najnowszy produkt Aderlating trafi na sylwestrowe imprezy (data wydania płyty wcale nie zobowiązuje). Utwory oparte na post-elektronicznej nomenklaturze mają na celu przeszywać niepokojem, co nadal się de Jongowi udaje z dużym powodzeniem, zwłaszcza że wspiera go tym razem kolega, Eric. Ale do rzeczy. Zawartość. Nawiedzona upiorami syntetyczna matryca. „The Howling Pyriphlegethon Below” to obłąkańcze, (nie)ludzkie wycie cierpiętnika dotkniętego jakimś nieuleczalnym schorzeniem. Nietrudno o gęsią skórkę, zwłaszcza słuchając nocną porą. Podobnie jest z „Choir of Sick Children”, gdzie słyszymy wspomniane wcześniej upiorne zjawy wraz z niepokojącymi odgłosami płaczących dzieci gdzieś z oddali, zaś w „Golden Steam” mamy trochę jasnej przestrzeni w końcowej fazie. Czasami jest mocniej za sprawą jednolitej, industrialnej perkusji ( „Curse”). Znajduje się ona również w utworze tytułowym, jednym z bardziej klimatycznych na albumie. Innym razem wyczuwa się coś z ducha dark-wave („Black Heaven”). Mories i Eric w minimalistyczny sposób realizują złowrogą paletę barw. Na szorstką i chłodną elektronikę nakładają zdeformowane, przetworzone głosy i zawodzenia wzięte jakby z koszmarów i urojeń („ Always Burning”, „From the Mouth of Gods”) .
W Gnaw Their Tongues de Jong bombarduje słuchacza tonami zła i obrzydzenia, zaś w Aderlating robi to znacznie oszczędniej, dyskretniej, co nie znaczy, że mniej przekonująco. Dla znawców twórczości Holendra i zwolenników grozy zaklętej w niezależną elektronikę „Hell Follows” będzie niezbędnym dodatkiem do kolekcji.