To nie będzie długa recenzja, bo zwykle nie piszemy o takich drobiażdżkach. Jednak rzecz ukazała się w fizycznej formie a śląska formacja Here On Earth jest doskonale znana naszym czytelnikom. Warto zatem tej publikacji poświęcić parę słów.
K.A.T.E to trwający niespełna osiem minut singiel mieszczący dwie kompozycje będące swoistymi rarytasami dla każdego wielbiciela grupy. Bo choć kompozycja K.A.T.E trafiła do słuchaczy w październiku 2019 roku (powstał wówczas do niej także oficjalny teledysk), to jednak tylko w formie cyfrowej. Jednym słowem, po prawie pięciu latach, po raz pierwszy trafiła ona na oficjalny dysk formacji, wszak nie znalazła się na żadnym z dotychczasowych albumów grupy (gwoli ścisłości, kilka lat temu znalazła się na wydawnictwie Prog Metal Rock Compilation Act II). A są jeszcze trzy wyjątkowości dotyczące tego utworu. Przede wszystkim, to pierwsza piosenka Here On Earth zaśpiewana po polsku, otwierająca niejako nowy rozdział w historii zespołu i zapowiadająca świetny albumu Nic nam się nie należy, z ważnymi tekstami w rodzimym języku. Ponadto, rzecz szybko stała się na koncertach grupy najbardziej wyczekiwaną i śpiewaną przez fanów piosenką (miałem okazję tego doświadczyć na kilku występach zespołu).
Druga pomieszczona tu kompozycja pochodzi ze wspomnianej już ostatniej płyty. To jednak jej kompletnie inna, zupełnie zmodyfikowana wersja! Nie ukrywam, że List to jedna z moich ukochanych piosenek Here On Earth a wokalny duet Krzysztofa Wróbla i Weroniki Skalskiej oraz ich ujmujące harmonie w oryginalnej wersji podnoszą ten numer nad chmury. W tegorocznej edycji jej głosu zabrakło a w samym utworze klimat kreuje głównie transowa elektronika i przyznam otwarcie, że długo zmagałem się z akceptacją tej inności. Doceniam jednak bardziej poszukujące podejście do tematu.
Warto na koniec zauważyć, że K.A.T.E jest – przynajmniej dla mnie - swoistym singlem-konceptem. Bo obie kompozycje, pod względem muzycznym, pokazują tę nieco melancholijną odsłonę zespołu a ujmujące teksty dotykają uczuć i wzajemnych relacji. No i jest intrygująca okładka ozdobiona twarzą kobiety z zamkniętymi oczami, które otwierają się na kolejnym zdjęciu po wysunięciu płyty z kartonika.