...a było to tak. Już poukładałem sobie cały muzyczny rok 2022. Uporządkowałem moją prywatną top listę wydawnictw z różnych obszarów, tu wrzuciłem coś z gotyku, tu z progressive, tu z elektroniki, a tu moje top z death czy black metalu. Jest, mam, mogę pomyśleć o kolejnych płytach, zaplanować czas na zbliżające się koncerty w nowym już roku. Aż tu nagle, gdzieś chyba 30 grudnia, do moich uszu dotarły dźwięki White Ward z płyty False Light. Hmm... ale jak to tak można na sam koniec roku wydawać płytę i zaburzać człowiekowi spokój i zamknięty muzyczny rozdział pt. 2022!! To nie fair!!
I tak chłopaki z Ukrainy zawładnęli moją końcówką roku. Ta piątka zza naszej wschodniej granicy jest jak dla mnie dość niezwykła. Bo jak można nazwać zespół, który gra soczysty black metal ze wszystkimi atrybutami tego gatunku, ale jednocześnie nie ucieka od eksperymentowania z post black'iem, gotykiem, shoegaze'm czy wreszcie jazzem!! O tak jazzem, o czym może też sugerować skład, w którym pełnoprawnym członkiem jest Dima, grający na saksofonie. I tu chyba, jak dla mnie, tkwi magnes tej płyty. Bywa, że zespoły wplatają instrumenty dęte czy też smyczkowe do rocka, metalu, ale zazwyczaj jest to albo średnio udane albo dźwięki te są jedynie tłem, czasem ciekawostką. Nic z tych rzeczy ten razem. Saksofon wybija się na niepodległość, zaznacza się w tej muzyce mówiąc 'hej mam coś do powiedzenia, nie dam się zepchnąć w kąt'. A gdy do tego dodamy gościnnie pojawiającą się trąbkę, jak na przykład w pięknym motywie drugiej części otwierającego płytę utworu Leviathan czy też w kolejnym numerze Salt Paradise. Palce lizać.
Ale jednocześnie chciałbym napisać, że nie jest to wydawnictwo perfekcyjne. Ja dla mnie nie jest utrzymana na jednym, wysokim poziomie. Momentami nieco nużąca, co nie stawia jej w gronie płyt wybitnych. Ale to w żaden sposób nie sprawia, że nie jest bardzo wciągająca. Jakimś dziwnym sposobem nie mogłem powstrzymać się, żeby ponownie włączyć PLAY. Skąd my to znamy? Toż to bardzo częsty przypadek muzyki spod znaku progressive, art-rock, aby nie poddawać się, poskrobać głębiej, odkrywać kolejną warstwę tego, co artysta ma do przekazania.
Bardzo kibicuję White Ward, zwłaszcza, że nie boją się eksperymentować, wchodzić na nieznane obszary, czasem stąpać po cienkim lodzie ale zawsze intrygować.
Nie jest to łatwa muzyka, szczególnie dla kogoś kto zaczyna przygodę z ciężkim graniem - ja pewnie jeszcze kilka lat temu nie zwróciłbym na nią uwagi - ale dzisiaj, z czystym sumieniem, daję kciuk w górę! Oby tak dalej!!