Choć to nie jest nic dziwnego (w moim przypadku), to zawsze, gdy się słucha The Byrds, dzieje się coś magicznego. Niezależnie od tego, czy zna się ich na pamięć, czy nie, jest w nich przede wszystkim ten geniusz, którego nie da się wytłumaczyć. I nawet nie zastanawiaj się dlaczego, po prostu, do każdego, kto choć trochę liznął muzyki, to dociera. Ten zespół jest jednym z największych wszech czasów, a ich krystaliczne brzmienie z 1965 roku, gdy stali się pionierami folk-rocka pozostawało ich osobistym podpisem. Rok później Byrdsi wkroczyli w świat kontrkultury, stając się jednym z prekursorów rocka psychodelicznego. W 1967 roku Kalifornijczycy poszerzyli swoją artystyczną paletę, surfując na rodzącej się fali country rocka, która doprowadziła do powstania arcydzieła zatytułowanego „Younger Than Yesterday”. Wprawdzie w momencie nagrywania albumu, wnętrze zespołu nie było do końca idealne, starcia osobowości całej czwórki sprawiły, że sesje nagraniowe były trudne, ale mimo to, ta mieszanka czterech bardzo różnych osobowości, sprawia, że powstały klejnoty, oszlifowane diamenty warte fortunę. Ta płyta jest dojrzałym, złożonym i innowacyjnym albumem „Ptaków Zachodniego Wybrzeża Ameryki”.
Nagrywany przez 11 dni od listopada do grudnia 1966 roku „Younger Than Yesterday” opiera się na retrospektywnych fundamentach, ale z nowym wydźwiękiem. W istocie esencja czwartego albumu zespołu tkwi w żyłach folk rocka i psychodelii ale otwiera się też na inne światy: country, jazz czy studyjne eksperymenty. Dodatkowo album ten wyznacza wiele symboli kontrkultury, pokazując znacznie bardziej zaangażowanych Byrdsów w ich treści. Już na wstępie muzycy przekazują światu swoją opinię na temat ekscesów przemysłu muzycznego, biorąc pod uwagę manipulacje producentów z prefabrykowanym zespołem (chodzi o The Monkees). „So You Want to be a Rock’n’Roll Star” jest na swój sposób karykaturą, zbudowaną wokół koncepcji piosenki na żywo, gdzie słychać wiwaty publiki w podziwie. Ale co jest dziewicze u The Byrds to pojawiające się po raz pierwszy dźwięki trąbki grane przez Hugha Masekela, które wnoszą do utwory wspaniałą aranżację. Koniecznie wsłuchaj się w to. Z kolei „Have You Seen Her Face” to pełen blasku ukłon w stronę rewolucyjnych Beatlesów. Napisany został przez Chrisa Hillmana, który rozkwita tu jako autor piosenek na najwyższym poziomie dając nam numer z doskonałymi gitarami i niezwykle chwytliwą melodią. Jednym z najbardziej innowacyjnych numerów na płycie jest „C.T.A.-102”, szczególnie pod koniec gdy przesterowany wokal, symuluje mowę kosmitów, co zostaje osiągnięte przez uruchomienie głosu na różnych prędkościach. Tu pozostawiono miejsce producentowi Usherowi, który najpierw umieścił piosenkę w tle a następnie za pomocą elektronicznego oscylatora odtworzył kosmiczne dźwięki. Wszystko to jest strasznie zagmatwane jak na tamte czasy i absolutnie świetnie zrobione, czujesz się jakbyś był na farmie w środku Ameryki, a tu przylatuje latający spodek. Psychodeliczno-folkowa demonstracja Davida Crosby’ego w „Renaissance Fair” to kolejny klasyk albumu. Ta krótka piosenka dostarcza wciągającej instrumentacji, owiniętej w zaraźliwą melodię. W tym momencie widać już różnorodność, jaką „Younger Than Yesterday” oferuje, napędzany zarówno przez geniusz wielu indywidualności, jak i siłę zapierającej dech w piersiach muzycznej alchemii. A przecież to jeszcze nie koniec. Oto istny skarb płyty.
Piosenka „Everybody’s Been Burned” to po prostu absolutny majstersztyk. Crosby stworzył dzieło o niesamowitym klimacie, bardzo relaksujące i pozwalające nam zanurzyć się w nostalgiczne pejzaże kosmicznych wojaży. Ten liryzm potęguje końcowe „I Love You” zaśpiewane z pewną obawą.
I tu można by już zakończyć opisywanie tej płyty. Jeśli do tego miejsca nie przekonałem cię do niej to odpuść już sobie. Kolejne filtry Beatlesowskich dźwięków znajdziemy w „Thoughts and Words” wyróżniającej się bajeczną melodią i bardzo udaną aranżacją. Mamy tu czysty psychodeliczny pop z McGuinnem grającym na swojej 12-strunowej gitarze tyłem do kierunku jazdy jak na sitarze, aby naśladować brzmienie tego hinduskiego instrumentu. Podczas gdy podziwiamy tę bezbłędność zaproponowaną przez Byrdsów, „Thoughts and Words” pokazuje również progres, jaki zespół przekazuje w swoim opanowaniu psychodelii. Zwłaszcza gdy słuchamy „Mind Gardens”, numeru bardzo kontemplacyjnego i strasznie hipnotycznego. To lekcja Crosby’ego udzielona w pojedynkę, bez perkusji i gitar. Album kończy się w fantastyczny sposób numerem „Why”, absolutnie chwytliwym hymnem raga i psychodelii, doskonałym przykładem tego, o co w tej epoce chodzi.
„Younger Than Yesterday” jest albumem bez znaczących wad, bez wypełniaczy. Każdy z numerów wnosi swój własny kamień do gmachu i jego różnorodności, aż w tworzy płytę drastycznie jednorodną, która ponownie pokazuje geniusz kalifornijskich Ptaków.