skład:
Michał Stawiński – wokal
Adam Jurczyński – gitara, wokal
Jacek Krok – gitara
Tomasz Jagiełowicz – instrumenty klawiszowe
Krzysztof Sądowski – bas
Jakub Ogrodowicz – perkusja
Ocena:
7 Więcej niż dobry, zasługujący na uwagę album.
12.02.2022
(Recenzent)
MS Oberschlesien — Live Explosion Tour
Ucieszyłem się, gdy ta płyta trafiła do mnie do recenzji. Ze względów tak muzycznych, jak i pozamuzycznych. Co prawda moją małą ojczyzną była i jest stolica Zagłębia Dąbrowskiego, nigdy jednak nie podzielałem abstrakcyjnej lokalnej ksenofobii co niektórych kolegów. Wręcz przeciwnie – kraina za rzeką zawsze mnie intrygowała i pociągała, nawet jeśli jej obraz w małoletniej wyobraźni był mocno stereotypowy i idealistyczny – wszyscy mówią etnolektem jak Gustlik w pancernych, panowie mają obowiązkowy sumiasty wąs, piją piwo z kufla i grają w skata. Tak czy siak pochłaniałem wszelkie książki z tzw. śląskim humorem, kasety z Masztalskimi i lokalne programy Telewizji Katowice – takie swoiste okno w inny, ciekawy, intrygujący świat, tuż obok, za Brynicą, który zresztą niejednokrotnie na wagarach poznawało się osobiście. W pewnym momencie nawet zanosiło się, że bardzo osobiście, ale na zanoszeniu się skończyło (co nie miało związku z regionalnymi waśniami – na księżniczki z fochem można niestety natrafić wszędzie, także w najpiękniejszej dzielnicy Katowic).
Z jednej strony śląscy twórcy mieli swoje miejsce w mediach (za Kutzem jako takim nie przepadałem, ale jego filmy to jednak w dalszym ciągu kawał porządnego kina), ale śląska godka w muzyce – tego nie było (znaczy w takiej muzyce dla rockowego ucha – wszelakich kapel podwórkowych nie brakowało). Śląskich wykonawców nie brakowało, ale zdecydowana większość jechała jednak typową polszczyzną. I dlatego na propozycję MS Oberschlesien (tak pro forma: najpierw był zespół Oberschlesien, który zresztą funkcjonuje do dziś, potem pan wokalista założył swoje NeuOberschlesien, a po zakończeniu działalności przez tenże – MS Oberschlesien) od razu nadstawiłem ucha. Połączenie rytmicznego, industrialnego rocka i metalu z tekstami w śląskim etnolekcie – to było coś, na co czekałem.
Co mamy na płycie? Konkretne, metalowo-rockowe granie z domieszką elektroniki i industrialnych klimatów – zdecydowanie przypadnie to do gustu fanom Rammstein. Zresztą Oberschlesien miał w repertuarze przeróbkę jednego z utworów tego zasłużonego dla ciężkiego grania zespołu, a na koncertach podobnie jak Niemcy chętnie wykorzystywał pirotechnikę. Całość wykonywana rzecz jasna w śląskiej gwarze. Zespół chętnie sięga po kontrasty dynamiczne, przerywając rytmiczny, metalowy czad podniosłymi, często melodeklamowanymi fragmentami. Zdarzają się momenty dość patetyczne („ORP Orzeł”). Do tego panowie mają wyczucie melodii i nie brakuje tu całkiem chwytliwych momentów, szybko wpadających w ucho – „Jadymy durch” to świetne połączenie zelektronizowanego czadu z całkiem przebojową piosenką, to samo choćby „Richter”. Do tego „Króla olch” oparto na motywach Goethego.
To jedna z tych płyt, które nie odkrywają przed słuchaczem jakichś nowych muzycznych światów, nie rażą oryginalnością (poza połączeniem ciężkiego rocka ze śląską gwarą), za to zapewniają niemało przyjemnych muzycznych doznań – 65 minut mija błyskawicznie. I mam tylko nadzieję, że więcej zespołów będzie chciało spróbować połączenia gwary i rocka. Ja w każdym razie bardzo chętnie po takie granie sięgnę.