Dziś taki mały stylistyczny skok w bok, wszak będziemy pisać o muzyce, która rzadziej gości na naszych łamach. Z drugiej strony, robiliśmy tu wywiady z Mikromusic, relacjonowaliśmy koncert The Dumplings, a ja osobiście, niezwykle chętnie, wracam do Woodstockowego koncertu Ani Rusowicz, czy występu Meli Koteluk na Czad Festiwal kilka lat temu, który miałem okazję oglądać. Te nazwy nie są i może nie powinny być idealnym punktem odniesienia do twórczości Tańki Szafraniec, niemniej na prędce wpadły mi do głowy po pierwszym odsłuchu tych dźwięków.
To debiut artystki, zatem zacznijmy od pryncypiów. Kim jest Tańka Szafraniec? To wokalistka, kompozytorka i autorka tekstów, która ma za sobą między innymi współpracę ze Zbigniewem Wodeckim, Dorotą Miśkiewicz, Kasią Cerekwicką, Krzysztofem Cugowskim i Dodą. Ten pandemiczny czas zachęcił ją jednak do wyjęcia z szuflady autorskich piosenek i nagrania solowej płyty.
Tak powstała Mozaika, płyta, której tytuł jest niezwykle adekwatny do muzyki, słów i zdobiącej ten album okładki. Tę tworzy mozaikowy portret Szafraniec. Również różnorodne i pełne mozaikowych kolorów są teksty. Wypływające z doświadczeń dojrzałej kobiety, żony i matki, pełne osobistych obserwacji i emocji, posiadające w sobie nutę poetyckości: jeśli miłość jest kolorem, co dziś otacza mój cały świat, to nagą skórą w tęczy brodzę, mieszając w sobie paletę barw (Teraz i tu). Szafraniec jednak, oprócz miłości, potrafi też ładnie pisać o wolności: Znowu biec, wiatr w żaglach czuć, nad głową mieć migoczący wieki wóz (Biec) i podejmować bolesne tematy: bo głowa to siedziba strachu, a strach inne zmysły uśpił (Przemijam). Co ciekawe, trzy utwory zawierają wiersze Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej (Oczy na skrzydłach, Diabolo i piękny erotyk Pochyl się miły nade mną) i ładnie wpasowują się w liryczną całość (to pokłosie projektu Maria, w ramach którego Tańka stworzyła utwory do słów poetki).
No i wreszcie mozaikowa jest muzyka. Chwytająca się wielu stylistyk. Z pozoru wygląda to na stylistyczny miszmasz, zbyt duży rozrzut i przesadną różnorodność. Jednak po kilku przesłuchaniach płyta pokazuje swoją spójność. Niewątpliwym „klejem” jest tu głos Szafraniec, niezwykle kobiecy, ale zarazem odważny, czasami zmysłowy i subtelny, innym razem jakby rozkrzyczany (spójrzmy z jednej strony na Zawsze, a z drugiej na Biec). Jednym słowem, artystka potrafi operować różnymi środkami wokalnego wyrazu. Słychać, że kocha polski big-beat. Pokazują to Teraz i tu z saksofonowym solo autorstwa Michała Szafrańca, prywatnie męża artystki, taneczny i skoczny Biec oraz, w pierwszej części, wieńczący album Na wietrze. Bardzo podobają mi się balladowe formy – otwierające płytę Oczy na skrzydłach, lekko oniryczne, z fajnymi vintage’owymi klawiszami pod spodem, Zielone wino - przeuroczy duet wokalny Tańki ze wspomnianym mężem, w którym wrażenie robi owa damsko-męska harmonia wokalna, przejmujące Przemijam i wreszcie ascetyczne, z quasi pozytywkowym podkładem, Zawsze. Są wreszcie wycieczki w lata osiemdziesiąte, jak elektro-popowy Pochyl się miły nade mną z nośnym refrenem, czy Mama (kolejny zapamiętywalny refren!), która ewidentnie pachnie, pod względem aranżacyjnym (i nie jest to zarzut), utworami naszych rodzimych kobiecych gwiazd lat 80-tych, jak Anna Jurksztowicz, czy Krystyna Giżowska. A na koniec wisienka na torcie, najdłuższy w zestawie, Na wietrze, który w finale jest iście rockowy i progresywny, wręcz lekko psychodeliczny, z gęstą, intensywną perkusją, dźwiękową ścianą gitarowo-klawiszową i ekspansywnymi wokalizami.
Zaskakujący, niebanalny debiut, który z każdym przesłuchaniem zyskuje. Jeśli ktoś wrzuci to do szuflady pop, to musi dodać przymiotniki „inteligentny i przemyślany”. Bo na Mozaice królują po prostu bardzo dobre piosenki.